Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 3 lipca 2025


Lecz przed wichry silnemi i wam padać wolno... będziecie żałowani. Cóż więc! odmówią wam poświęconego cmentarza? kto wie jaki jest sen w niepoświęconéj mogile? Wszakże lepiéj jest umierać w gromadce dzieci i wnucząt które płaczą.... i patrzeć na rozwijanie się drzew wiosennych, i mieć godzinę cichą.

Śpijmy oboje i duch i ciało, „Niech żadne nie wie, co się z niem działo!” Przegina śpiącą w znak, By docałować tak! Nad ranem pani powraca blada. „Czy śpisz, mój mężu?” Nie odpowiada. „Różami sen twój czuć! „O zbudź się, zbudź się, zbudź!” Budzi się rycerz i w oczy pyta: „Cóżeś widziała, w mroku ukryta? „Czy mówić nie masz sił? „Był-że gach w łożu?” „Był”.

Poruszyła rękami, wyciągniętemi przed siebie, szukała mnie przez chwilę, jak przez sen, ale kiedy płacząc głośno przytuliłem się do niej, odepchnęła mnie. To nie on, zawołała rozdzierającym głosem; to nie Staś mój! Gdzie tamten, gdzie mój pierworodny, najdroższy, jedyny? Puśćcie mnie do niego, puśćcie, nie trzymajcie!

Z dłońmi tak splecionemi, jakbyś, klęcząc, spała, W niedostępne mym oczom wpatrzona widzenie, Płaczesz przez sen i wstrząsem wylękłego ciała Błagasz o nagłą pomoc, o rychłe zbawienie. Jeszcze płaczu niesytą do piersi cię tulę A ty goisz się we mnie, niby lgnąca rana, A ja płacz twój całuję, biodra i kolana I ramię i zsuniętą z ramienia koszulę.

Zbłąkanych w obszarach pól Nie złączy żaden sen złoty, Ni lęk, ni zgroza, ni ból, Nic prócz pieszczoty! Śnież się, w duszy mojej śnież, Piersi, nocą całowana, Co zachować przez sen chcesz Usta moje do rana! Znój się, w ciele mojem znój, Miłujących rąk pogłado, Coś mi dreszcz piększyła mój, Przodując zadumą bladą!

Ciało mówi do duszy: Jestem tu w tych światach. Gdzie i ty się zbłąkałaś. Ta sama nam droga. Spojrzyj tylko: woń wdycham, tarzam się we kwiatach, Ocierani się o słońce, o sen i o Boga, O którym mówisz zawsze ze smutkiem, jakgdyby Smutek był wiarą... Spojrzyj: jestem teraz w lesie, Bawią mię złote bąki i czerwone grzyby I to, że drzewom wokół tak zielenić chce się!

Gerwazy siadł na ziemi, oparł się o ścianę, I pochylił ku piersiom czoło zadumane; Światłość miesięczna padła na wierzch głowy łysy, Gerwazy po nim kryślił palcem różne rysy; Widać że przyszłych wypraw snuł plany wojenne. Ciężą mu coraz bardziéj powieki brzemienne, Bezwładną kiwnął szyją, czuł że go sen bierze, Zaczął wedle zwyczaju wieczorne pacierze.

I on po niejakim czasie, zmęczony jednostajną po pokoju wędrówką, zgasił lampę, ułożywszy się do snu. Lecz sen ukoiciel daleko odleciał od znękanego starca.

I od rozkoszy, trwalszej nad zgon, Syczeć i wić się i drgać, jak on. Już me zwyczaje miłosne znasz, Zwól, że przybiorę królewską twarz. Skarby dam tobie z podmorskich den, Zacznie się jawa skończy się sen! Nie zrzucaj łuski, nie zmieniaj lic! Nic mi nie trzeba i nie brak nic. Lubię, gdy żądłem równasz mi brwi I z wargi nadmiar wysysasz krwi,

I objaśnij nam potem słów śpiewną wspomogą, Co rozbłysło w twej chacie ponad ciemną drogą? Czy naszła piękna zmora, Wykrzesana z wód jeziora, Czy sen owy, co śni się w polu bez nikogo? Ani zmora z jeziora, ani sen skrzydlaty Lecz Łąka nawiedziła wnętrze mojej chaty! Trwała ze mną na tej ławie, Rozmawiając głośno prawie, Na ścianach moich rosa, na podłodze kwiaty...

Słowo Dnia

obrazami

Inni Szukają