United States or Albania ? Vote for the TOP Country of the Week !


Kto ośmiela się myśleć, że można igrać z materią, że kształtować można dla żartu, że żart nie wrasta w nią, nie wżera się natychmiast jak los, jak przeznaczenie? Czy przeczuwacie ból, cierpienie głuche, nie wyzwolone, zakute w materię cierpienie tej pałuby, która nie wie, czemu nią jest, czemu musi trwać w tej gwałtem narzuconej formie, będącej parodią?

Ładyżyński zatem tak samo zawsze szyderczy z marszałkową się sprzeczał i rozmyślnie przeszkadzał flirtowi Oli z Topolskim... Krasnostawski, tłumiąc w sercu ból, żal, gorycz i zazdrość, przyjeżdżał tu jak zwykle, co dzień, a bawiąc w pałacu coraz krócej, po partyjce bilardu z panem Emilem, uciekał do swej wśród pól samotni.

Tyle ironii mieściło się w wyrazie twarzy tych przedwcześnie rozwiniętych dzieci że nauczyciel najczęściej czuł swą sztuczną energię jakby zmrożoną i w głębi serca doznawał dziwnego ściśnienia, które mu dotkliwy ból sprawiało. Czuł swą bezsilność i milknął, połykając łzy i upokorzenie.

*Benwolio.* Tak, bracie, płomień spędza się płomieniem, Ból dawny nowym leczy się cierpieniem; Kręć się na odwrót, gdy masz zawrót głowy; Klin wyrugujesz, klin wbijając nowy; Zaczerpnij nowej zarazy do łona, A jad dawniejszej niewątpliwie skona. *Romeo.* Liść pokrzywiany wyborny jest na to. *Benwolio.* Na cóż to, proszę? *Romeo.* Na oparzeliznę; Spróbujno tylko.

Chwili tej nie zapomni do grobu!.. Otchłań, zda się, głęboka i bezdenna rozwarła mu się pod stopami, dusić go w gardle poczęło, w głowie powstał zamęt w piersiach dotkliwy ból!.. Wybiegł jak nieprzytomny na ulicę... Półobłąkany prawie przybył pod stopnie marmurów katedry po ukojenie...

Ból się skrzętny w twych wargach trzepocze, myśl zbawcza w tym bólu urasta: „Wiem, co zrobię! Obetnę warkocze „I na sprzedaż poniosę do miasta! „Głód je codzień przepala zarzewiem, „Codzień wiotsze i wartość już tracą. „Tak mi smutno i straszno, bo nie wiem, „Ile ludzie za warkocz zapłacą?”

Janek drżał cały, włosy mu na czoło spadły. Cofnął się w cień kredensu i milczał chwilę, wreszcie, jakby chcąc upokorzyć sędzinę: W konduktory pójdę!... wyrzekł zdławionym głosem. Sędzina ku drzwiom zmierzała. Z Panem Bogiem! Właśnie tam na pijaków czekają! A wynosić mi się dziś jeszcze!... won!... won!... Wyszła. Janek pozostał sam. Obejrzał się dokoła i nagle uczuł w sercu ból straszny.

Holmes zerwał się na nogi, wybiegł przed jaskinię, nastawił ucha. Cicho! szepnął cicho! Ten sam jęk powtórzył się bliżej, dźwięczał w nim strach i ból. Skąd to dochodzi? spytał Holmes szeptem. Zdaje mi się, że ztamtąd odparłem, wskazując na lewo. Nie, nie zaprzeczył. I znowu rozdarł ciszę okrzyk, pełen rozpaczy i trwogi. Towarzyszył mu teraz dziki pomruk. To pies! zawołał Holmes.

Wieczny, wieczny wyzysk. Dnia 4 stycznia. Nie, nie idzie mi praca. Wszystkie usiłowania, aby zmusić się i przezwyciężyć, spełzają nadaremnie. Robota nie posuwa się, i tylko ból głowy, gorący, szalony, wzmaga się i przenika wszędzie, szarpiąc i gniotąc niby rozpaloną ręką. Zmarnowałem cały dzień na przechadzkę.

Potem, lutnie nastroiwszy Do żalnego w śmierć okrzyku, By okazać ból żarliwszy, Stanęli w chóralnym szyku Według głosów, według losów Przeznaczonych od niebiosów, I chóralnie zaśpiewali Pieśni o wszelkiej oddali, O kalinie, która latem Zbłąkała się po za światem, O pośmiertnym w różach znoju I o wiecznym niepokoju, I śpiewali pieśni smutne, I miłosne i okrutne, Księżycowe i słoneczne, I wesołe i taneczne, Żeby miała śmierć słodką.

Słowo Dnia

obicia

Inni Szukają