Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 4 maja 2025


*Romeo.* Każ choremu Pisać testament: będzież to wezwanie Dobre dla tego, co jest w tak złym stanie? A więc kobietę kocham. *Benwolio.* Celniem mierzył, Gdym to pomyślał, nimeś mi powierzył. *Romeo.* Biegle celujesz. I ta, którą kocham, Jest piękna. *Benwolio.* W piękny cel trafić najłatwiej. *Romeo.* A właśnieś chybił.

*Merkucio.* Nie jestże to lepiej, niż jęczeć z miłości? Teraz to co innego; teraz mi jesteś towarzyskim, jesteś Romeem, jesteś tem, czem jesteś; miłość zaś jest podobna do owego gapia, co się szwenda, wywiesiwszy język, szukając dziury, gdzieby mógł palec wścibić. *Romeo.* Stój! Stój! *Merkucio.* Chcesz, aby się mój dowcip zastanowił w samym środku weny?

Nie udusiłażbym się wśród tych sklepień, Gdzie nigdy zdrowe nie wnika powietrze, I nie umarłażbym wprzód, nim Romeo Przyjdzie na pomoc?

*Benwolio.* Tak, bracie, płomień spędza się płomieniem, Ból dawny nowym leczy się cierpieniem; Kręć się na odwrót, gdy masz zawrót głowy; Klin wyrugujesz, klin wbijając nowy; Zaczerpnij nowej zarazy do łona, A jad dawniejszej niewątpliwie skona. *Romeo.* Liść pokrzywiany wyborny jest na to. *Benwolio.* Na cóż to, proszę? *Romeo.* Na oparzeliznę; Spróbujno tylko.

*Romeo.* Oto masz złoto, truciznę zgubną Dla duszy ludzkiej, która więcej zabójstw Na tym obmierzłym świecie dokonywa, Niż owe marne preparata, których Pod karą śmierci sprzedać ci nie wolno. Nie ty mnie, ja ci sprzedałem truciznę. Bądź zdrów: kup strawy i odziej się w mięso. Kordyale, nie trucizno, pójdź mi służyć U grobu Julii, bo tam cię mam użyć. Cela O. Laurentego.

*Marta.* Idź i po błogich dniach błogie znajdź noce. Ulica. *Romeo.* Mamyż przy wejściu z przemową wystąpić, Czy też poprostu wejść? *Benwolio.* Wyszły już z mody Te ceremonie: nie będziemy z sobą Wiedli Kupida z bindą wkoło skroni, Łuk malowany z gontu niosącego I straszącego dziewczęta jak ptaki; Ani też owych prawili oracyi, Mdło za suflerem cedzonych na wstępie.

Spiesz się pan, już późno. *Romeo.* O, jakże mi ten dar dodał otuchy! *O. Laurenty.* Idź już; dobranoc! a pamiętaj Wyjść jeszcze dzisiaj, nim zaciągną warty, Albo w przebraniu wyjść jutro o świcie. Osiądź w Mantui. Jeden z naszych braci Nosić ci będzie od czasu do czasu Zawiadomienie o każdym wypadku, Jaki na twoją korzyść tu się zdarzy. Daj rękę; późno już, bądź zdrów, dobranoc.

*Baltazar.* Wszystko więc dobrze, bo jej już źle nie jest, Ciało jej leży w lochach Kapuletów, A duch jej gości między aniołami. Widziałem, jak złożono do sklepień, I wziąłem pocztę, aby o tem panu Donieść czemprędzej. Przebacz pan, że taką Złą wieść przynoszę; wszakże uwiadamiać Pana o wszystkim byłem w obowiązku. *Romeo.* Maż to być prawdą? Zgaśnijcie więc, gwiazdy!

*Romeo.* Jeżeliś ty kwiatem, to moje trzewiki w kwitnącym stanie. *Merkucio.* Brawo! pielęgnuj mi ten dowcip, ażeby, skoro ci się do reszty zedrze podeszwa u trzewików, twój dowcip mógł tam po prostu figurować. *Romeo.* O! godny zdartej podeszwy dowcipie! O! figuro pełna prostoty, z powodu swego prostactwa! *Merkucio.* Na pomoc, Benwolio! moje koncepta dech tracą.

*Tybalt.* Ujmy tej, stryju, pewno nie wytrzymasz: Jeden z Montekich, twych śmiertelnych wrogów, Śmie tu znieważać gościnność twych progów. *Kapulet.* Czy to Romeo? *Tybalt.* Tak, ten-to nikczemnik.

Słowo Dnia

sprowadzenie

Inni Szukają