United States or Saudi Arabia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Śmierć jest mym zięciem, śmierć jest mym dziedzicem, Umrę i wszystko jej oddam, bo wszystko Oddaje śmierci, kto oddaje ducha. *Parys.* Tak dawnom wzdychał do tego poranku, I takiż widok czekał mię u mety! *Pani Kapulet.* Dniu nienawistny, przeklęty, ohydny, Stokroć obmierzły, jakiemu równego W obiegu swoim czas jeszcze nie widział!

*Drugi służący.* Nie będzie zły ani jeden, jaśnie panie, bo się przekonam wprzód o każdym, czy umie sobie oblizywać palce. *Kapulet.* A to na co? *Drugi służący.* Zły to kucharz, jaśnie panie, co nie oblizuje sobie palców; o którym się więc przekonam, że tego nie umie, tego nie sprowadzę. *Kapulet.* Ruszaj! Wątpię, czy wszystko na czas wygotujem. Bodaj cię!

Sala w domu Kapuletów. *Pani Kapulet.* Weź te półmiski i wydaj korzeni. *Marta.* Piekarz o pigwy woła i daktyle. *Kapulet.* Śpieszcie się, śpieszcie! Już drugi kur zapiał; Poranny dzwonek ozwał się: to trzecia, Dojrzyj ciast, moja Marto; nie szczędź przypraw. *Marta.* Co to za wścibstwo! Idźże się pan przespać. Dalipan, jutro się nam rozchorujesz Z tego niewczasu. *Kapulet.* Ani krzty! Do licha!

*Romeo.* W istocie, powinienem się był przedewszystkim spytać, kto nim jest. *Służący.* Oznajmię to panu bez pytania: moim panem jest możny, bogaty Kapulet; jeżeli panowie nie jesteście z domu Montekich, to was zapraszam do niego na kubek wina. Bądźcie weseli. *Benwolio.* Na tym wieczorze Kapuleta będzie Bożyszcze twoje, piękna Rozalina, Obok najpierwszych piękności werońskich.

*Julia.* Zobaczę, jeśli patrzenia dość na to; Nie głębiej jednak myślę w rzecz wglądać, Jak tobie, pani, podoba się żądać. *Służący.* Pani, goście już przybyli; wieczerza zastawiona, czekają na panią, pytają o pannę Julię, przeklinają w kuchni panią Martę słowem, niecierpliwość powszechna. Niech panie raczą pośpieszyć. *Pani Kapulet.* Pójdź, Julio; w hrabi serce tam dygoce.

*Julia.* Wesołe nowiny Pożądanymi w tak smutnych czasach. Jakaż tych nowin treść, kochana matko? *Pani Kapulet.* Masz troskliwego ojca, moje dziecię; On to, ażeby smutek twój rozproszyć, Umyślił i wyznaczył dzień na radość, Tak dla cię jak i dla mnie niespodzianą. *Julia.* Cóż to za radość, matko? mogęż wiedzieć?

*Pani Kapulet.* Nie ma w Weronie równego mu kwiatu. *Marta.* Co to, to prawda: kwiat to, kwiat prawdziwy. *Pani Kapulet.* Cóż, Julio? Będzieszże mogła go kochać? Dziś w wieczór ujrzysz go wśród naszych gości.

Starli się w okamgnieniu, i nim szpadę Wyjąć zdołałem, by wstrzymać zwadę, Już mężny Tybalt poległ, wskroś przeszyty Z ręki Romea, a Romeo uszedł. Tak się rzecz miała: jeżelim się minął Z prawdą bodajem ciężką śmiercią zginął. *Pani Kapulet.* On jest Montekich krewnym, przywiązanie Czyni go kłamcą, nie wierz mu, o panie!

*Pani Kapulet.* Dość tego, Marto, skończ już historyę, Proszę cię. *Marta.* Dobrze, miłościwa pani.

*Pani Kapulet.* O, dniu boleści! *Kapulet.* Śmierć ta, niszcząca wszystkie me nadzieje, Głos mi tamuje i zamyka usta. *O. Laurenty.* Czy panna młoda już jest w pogotowiu Iść do kościoła? *Kapulet.* Iść, ale nie wrócić. O, synu, w wilię dnia twojego ślubu Śmierć zaślubiła twą oblubienicę. Patrz, oto leży ten kwiat w jej uścisku.

Słowo Dnia

obicia

Inni Szukają