United States or Northern Mariana Islands ? Vote for the TOP Country of the Week !


Podtrzymując reputacyę swoją, pracował i nadal w tym kierunku, zamieniwszy tylko teren swych manewrów, wiecznie w pogoni za kobietą, zawsze głodny a udający przesyconego, drżący na szelest krochmalnej spódnicy pokojówki a ziewający na widok koronek wyłaniających się z pod sukni szykownej strojnisi. Szlachectwo zobowiązuje! Reputacya Irka była ustalona. Demoniczny i szczęśliwy do kobiet!...

No, to mam nadzieję opowiadał uprzejmy gospodarz dalej że będę jeszcze miał okazyę przedstawić panu prezesowi moją żonę i córkę... Dziś pojechały do Versailles. Panu prezesowi wiadomo zapewne, w pierwszą niedzielę każdego miesiąca puszczają wodę ze wszystkich fontann w Wersalskim parku... Widok zaiste bywa wówczas wspaniały.

Nazajutrz, przed śniadaniem, poszedłem do pustego pokoju, nawiedzonego przez Barrymora nocy ubiegłej. Okno, przez które przechodził, wychodziło na zachód i odznaczało się tem od innych, że był z niego najbliższy widok na bagno. Jest tam puste miejsce pomiędzy dwoma drzewami, przez które widać zblizka łąkę i oparzelisko, wówczas, gdy z innych okien widok na nie jest dalszy i zasłoniony.

Lubiłem go bardzo i cieszyłem się, ile razy przychodził, bo niedość, że miał zawsze dla mnie cukierki i jabłka po kieszeniach, ale i zapas dykteryjek, konceptów i figlów takich, jak nikt, i nietylko mnie umiał zabawić ale nawet Leoncia wiecznie nadąsana, rozchmurzała się, gdy przychodził, nawet panna Felicya przestawała gderać i mama, zamyślona zawsze i smutna, uśmiechała się na jego widok.

Do głębi wstrząśnięty Nemrod posuwa wzrokiem za skośnym kursem błyszczącego owada, śledząc w napięciu ten płaski, bezgłowy i ślepy kadłub, niesiony niesamowitą ruchliwością pajęczych nóg. Coś w nim na ten widok wzbiera, coś dojrzewa, pęcznieje, czego sam jeszcze nie rozumie, niby jakiś gniew albo strach, lecz raczej przyjemny i połączony z dreszczem siły, samopoczucia, agresywności.

Ty mi policyę jeszcze naprowadzisz tym palcem! Do sionki wchodowej zwróciła się, lecz stanęła nagle jak wryta, na widok myszurysa drzemiącego na klocku wśród porozrzucanych wiórów. Jojne! Jojne! Jojne, rudy, mały, pokręcony, z sześcioma palcami u lewej ręki, prawdziwyrarytashotelowy, porwał się na równe nogi. Schlufst du? Naaa! schlaf i nit!...

Widok brata, żyjącego pomiędzy inną sferą ludzi, inną niż ona wyklęta i wydziedziczona, napełniał dojmującym bólem, a drobna główka dziecka w tiule i muśliny spowitego, zbudziła w niej samicę. Wyciągnęła rękę z jękiem ku tej drobnej istocie, której stóp nawet ucałować nie miała prawa. Westchnęła!... Od okna porwała się Kazia i szybko podjęła firankę.

Na ten widok zarumienione od porannego chłodu oblicze młodzieńca zbladło, ręka mu zadrżała nerwowo, a na ustach, które z lekka poruszyły się niedostrzegalnie, zamarły, jakby niewypowiedziane jakieś słowa.

Pod jednem z nich, wychodzącem na ogród siedziała Kazia, trzymająca w poduszce kokardami upstrzone dziecko. Matka patrzyła na tańczących machinalnie, poruszając poduszką, z której długa, lekka spadała sukienka. Nagle zdawało się jej, że ktoś za oknem westchnął. Nieporuszyła się nawet, pogrążona w słodkiej ekstazie na widok tak dobrze bawiących się gości.

Nasi żołnierze na widok tej nierówności sił zdawali się być pomieszani. Już ruchy ich słabły, już wystrzały nasze rzadziej się odbywały, a nawet dykteryjki i żarciki całkiem ustały. Zdaje się, że nasz dowódzca czekał na to, Moskale rozdzielą swe siły, aby korzystać z tego momentu i uderzyć na nich; tak przynajmniej przypuszczam, aczkolwiek nie kuszą się rozprawiać o planie bitwy.

Słowo Dnia

kolwiek

Inni Szukają