United States or Liberia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Tymczasem w saloniku błękitne światło okien zaczęło stopniowo szarzeć i bielić, jakby przez matowe a brudne szkło przepuszczone. Dwie białe takie smugi jak charty potworne przypadły do podłogi, słały się po dywanie i ginęły w oddali, tuż pod stopami nieruchomie siedzącego mężczyzny.

Znów do okien dreptała, lecz kelner jej drogę zastąpił. Chodźmy pod siedemnasty! Chodźmy! Na dziedziniec wyszli i okrążali furę z sianem, która na środku drogę barykadowała. Kilka kur kręciło się pod wozem, dziobiąc w żółtawej, lepkiej cieczy, co cuchnącym wężem pod kołami się kręciła.

Skróś okien różnofarbnych powoju roślina, Wdzierając się na głuche ściany i sklepienia, Zajmuje dzieło ludzi w imię przyrodzenia, I pisze Balsazara głoskamiRUINA”. W środku sali wycięte z marmuru naczynie, To fontanna haremu, dotąd stoi cało, I perłowe łzy sącząc woła przez pustynie: Gdzież jesteś o miłości, potęgo i chwało?

Bolesne skrzywienie przemknęło mu po ustach, i odwróciwszy twarz, nieruchomy, oparł się w zadumie o szyby okien balkonu.

Minuśka porwała się z jego kolan i nagle w półcieniu, już z okien płynącem, zabieliła się jak zjawisko w swej masie białych zwiędniętych koronek i pomiętego batystu. Nie!... nie!... nie chcę! Ale on, nieubłagany wyciągnął rękę i ujął nagie ramię dziewczyny w swe suche palce nerwowego blondyna. Zagwizdaj, Papuziu!... Ty wiesz, to dla mnie cholera to gwizdanie! Zagwizdaj, Papuziu!...

Z okien i balkonów hoteli poznikały już także liczne sylwetki i twarze gości, w pobliżu, na wieży kościelnej, wybiła rytmicznie godzina jedenasta... Roman ocknął się pierwszy, dotknął delikatnie dłonią rączki Oli i rzekł: Pora już nam, kochanie... prawdaż?.. Która? zapytała Ola, zbudzona. Jedenasta, moje życie odparł Roman. Już?.. zdziwiła się Ola, westchnąwszy.

Na ciemne żaluzye u okien padały teraz prostopadle dogasającą czerwoną łuną ostatnie zachodu promienie, majaczyły ognikami krwawymi po posadzce i ścianach, a spoza parku, z oddali, niewyraźnie jakieś dla ucha dochodziły odgłosy...

Ja zaniosę! Nie trza wyrzekł ten drugi, nogą drzwi otwierając. Janek pozostał na środku kredensu, w którym zaczynał zapadać powoli zmrok, przez abażur lipowych gałęzi koło okien rozpostartych. Nagle, w bocznych drzwiach ukazała się pani sędzina. Miała usta silnie zaciśnięte i oczy zmrużone.

Olka miała nostalgię tych wielkich kamienic, rozweselonych purpurową barwą pierzyn z ganków i z okien zwieszonych, tych dziedzińców nagle, brutalnie roztwierających się na zielony plac mustry, lub cały szereg fortyfikacyj w mgłę błękitną spowitych.

I gdy jasno błękitne światło od okien płynące z szarego tonu zmieniało się w złoto-rudy blask wycinający kontury mebli a coraz dalej ku głębi pokoju rozpływało się w czarniawo-szafirowym cieniu on pochylał się nad martwiejącą w trupiej pozie dziewczyną. Zagwizdaj, Papuziu!... Ona gwizdała, z początku niechętnie, potem coraz więcej zatapiając się w cichej nutce melodyi.

Słowo Dnia

przylgnięte

Inni Szukają