United States or El Salvador ? Vote for the TOP Country of the Week !


Teraz dopiero, z bliska, mógł ojciec obserwować całą lichotę tej zubożałej generacji, całą śmieszność jej tandetnej anatomii. Były to ogromne wiechcie piór, wypchane byle jak starym ścierwem. U wielu nie można było wyróżnić głowy, gdyż pałkowata ta część ciała nie nosiła żadnych znamion duszy. Niektóre pokryte były kudłatą, zlepioną sierścią, jak żubry, i śmierdziały wstrętnie.

Wszystkie otaczały Janka i Warkę łamały ręce, kiwały głowami a dokoła podskakiwały dzieci w zgrzebnych koszulach, czasem zupełnie nagie z masą jasnych włosów na szpiczastych głowach, i kwiczały prosięta zbiegłe ze źle domkniętych chlewików... Teraz Janek potrafił już unikać tej gorącej łaźni. Wprost do stawu szedł, w czółno wskakiwał i wodę pruł szumiało.

Teraz ach! pójdę łzami oblewać ołtarze, Nie będę mojéj żebrać przebaczenia zbrodni, Tylko niech mię Bóg twoją zgryzotą nie karze. Dzieńdobry! nie śmiem budzić, o wdzięczny widoku! Jéj duch na poły w rajskie wzleciał okolice, Na poły został boskie ożywiając lice, Jak słońce na pół w niebie, pół w srébrnym obłoku.

*Kapulet.* Cośmy na gody poprzysposabiali, To musi teraz posłużyć na pogrzeb: Weselna uczta zamieni się w stypę, Dźwięk strun w jęk dzwonów, pieśni w smętne treny, Mirtowy wieniec martwą skroń otoczy, Słowem, wszystko się w opak przeistoczy. *O. Laurenty.* Wyjdźcie stąd państwo, i ty, hrabio, także. Niech się gotuje każdy odprowadzić Te piękne zwłoki na wieczny spoczynek.

On tryumfował, kąpiąc się teraz w tej cmentarnej atmosferze, którą włóczył w fałdach swej kurtki, ciągle milczący, ponury, ziejący niczem nieusprawiedliwioną rozpaczą, zwłaszcza w chwilach wiosennego rozkwitu. Czasem tylko dziewczyna wyrzuciła jeszcze z siebiepsia krewzebrane z ust towarzyszek łatwej zabawy i ciężkiej pracy, i słowo to jak uderzenie szpicruty przecinało powietrze.

Teraz właśnie musiał na to patrzeć, jak przemoc obca przeciw której przez życie całe walczył z cichą wytrwałością litewską, przykładała siekierę do dzieła całego tego życia.

I teraz po twarzy jego odgadnąć to również łatwe było. Cierpiał... Rozpamiętując w myślach przeszłość własną, zapomniał widać zupełnie o teraźniejszości. Niby wczorajsze świeże, we wspomnieniach żyły znów te lata minione, dawne... Jak fata morgana ułudna mamiły wzrok duszy jego niedościgłą, bo bezpowrotną już dalą, rozpierzchały się, nieuchwytne, to znów wracały jawne żywe!

Doktor Mortimer patrzył na nas przez chwilę dziwnemi oczyma, wreszcie odparł szeptem: Panie Holmes, były ślady kroków... psa... olbrzymiego. Zagadka. Przyznaję, że gdym słuchał tego opowiadania, przebiegały po mnie dreszcze. I doktor był żywo poruszony. Widziałeś pan te ślady? spytałem. Tak, na własne oczy; tak wyraźnie, jak teraz widzę pana. I nic pan nie mówiłeś? Po co?

Czuł, biorąc od Olki pieniądze, czyni krok pojednawczy i że powinien siostrę przychodzącą mu z pomocą na owe chrzciny zaprosić. Olka!... możeby ty... wykrztusił wreszcie przez nerwowo ściśnięte gardło możeby... ty... przyszła.... Lecz ona otworzyła szeroko oczy. To, co zdawało się jej naturalnem lat temu kilka, teraz wydało się jej po prostu... potwornem.

Tak i na wiosnę ptak okrąża pola, Płochy i dumny, ufny w siłę młodą, Rzeki i skały przebywa z swobodą, miłym głosem zwabiony zostaje I odtąd jedne zamieszkuje gaje, Gdzie lube szczęście i pokój znachodzi. Te prawa mają, naturę młodzi! Za nic już wszystko, gdy na całe życie Wolną mu teraz drogę zagrodzicie.

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają