United States or Comoros ? Vote for the TOP Country of the Week !


Wspomnienia te jasne i czyste, jak lilje, plątały się bezładnie z innemi świeższemi stokroć, gdy w niej jednej znajdował spokój swój i szczęście. Powoli zacierały mu się jak we mgle, granice istot i czasów; w oczach przyćmionych łzami postać Madonny olbrzymiała, coraz podobniejszą się stając do straconej, obcej i dalekiej.

Lubię szaty swe liche, gdy nawskroś przemokną Deszczem, jak łzami pieśni, co, szumiąc, zamiera, A nie śpiewam, lecz jeno słowami przez okno W świat wyglądam, choć nie wiem, kto okno otwiera. Niech się pieśni me same ze siebie wygwarzą, Obym ich nie dobywał, ale w sobie dożył! A nie chcę im górować, ni barwić się twarzą, Jeno być niewidzialnym, jak ten, co mnie stworzył.

Przepych barw potrącał w jego duszy tajemnicze struny, ubierał w blaski każde ogniwo jego wspomnień i jej blednące widmo czynił nietylko nad inne kochanem, lecz i nad inne pięknem. Wielka ekstaza owładała tu nim często i słowa gorące, pełne czci nieskończonej, dławiły go wtedy w gardle ze łzami żalu marnego, że żywej tych słów nie powiedział.

Wtedy ujrzałem na jego brzuchu okrągłą czarną ranę. -Dlaczego mi nie powiedziałeś? szepnąłem ze łzami. Drogi mój to dla ciebie rzekł i stał się bardzo mały, jak konik z drzewa. Opuściłem go. Czułem się dziwnie lekki i szczęśliwy. Zastanawiałem się, czy czekać na małą kolejkę lokalną, która tu zajeżdżała, czy też pieszo wrócić do miasta.

Lecz próżno nędzny w oczach prawie znika, Próżno i dzień i noc płacze, W boleściach jego dla mnie radość dzika, Śmiech obudzały rozpacze. „Ja pójdę!” mówił ze łzami. „Idź sobie!” Poszedł i umarł z miłości. Tu, nad rzeczułką, w tym zielonym grobie, Złożone jego kości. „Odtąd mi życie stało się nielube, Późne uczułam wyrzuty, Lecz ani sposób wynagrodzić zgubę, Ani czas został pokuty.

Zwinięta, nakształt węża, z bólu i rozpaczy Nie dajesz znaku życia jeno konasz raczej, znienacka za dłoń mię pociągasz ku sobie. Jakże łzami przemokłą, znużoną po walce Dźwigam z nurtów pościeli w ramiona obłędne! A nóg twych rozemknione pieszczotami palce Jakże drogie mym ustom i jakże niezbędne!

Stoi i zda się niedostrzegać tłumu, który zbitą masą dokoła niej szemrze, z zwierzęcą ciekawością rzucając się na nową zdobycz. Lecz Kazimierzowa nie zasypia sprawy. Na widok oświeconego ołtarza oczy kumy nabiegają łzami. Poprawia chustkę i kiwa głową żałośnie. Tak! tak! zaczyna z początku stłumionym głosem przyszliśmy do Pana Jezusa po sprawiedliwość i sąd Jego najświętszy!

*Julia.* Nie mnie oblewać łzami jego rany: Moich przedmiotem Romeo wygnany. Weź drabinkę. Biedna ty plecionko! Ty zawód dzielisz z Romea małżonką; Obie nas chybił los oczekiwany, Bo on wygnany, Romeo wygnany! Ty pozostajesz puścizną jałową, A ja w panieńskim stanie jestem wdową. Pójdź, nianiu, prowadź mię w małżeńskie łoże, Nie mąż, już tylko śmierć w nie wstąpić może.

O wy róże edeńskie! u czystości stoku Odkwitnęły dni wasze pod wstydu liściami, Na wieki zatajone niewiernemu oku. Teraz grób wasz spójrzenie cudzoziemca plami, Pozwalam mu darujesz o wielki Proroku! On jeden z czudzoziemców poglądał ze łzami.

*Kapulet.* Kiedy dzień kona, niebo spuszcza rosę; Ale po skonie naszego krewnego Pada ulewny deszcz. Cóż to, dziewczyno? Czy jesteś cebrem? Ciągle jeszcze we łzach? Ciągłe wezbranie? W małej swej istotce Przedstawiasz obraz łodzi, morza, wiatru: Bo twoje oczy, jakby morze, ciągle Falują łzami; biedne twoje ciało Jak łódź żegluje po tych słonych falach.

Słowo Dnia

obicia

Inni Szukają