United States or Serbia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Lubię wspominać te dziecięce lata, Gdym, zaniedbując całą resztę świata, W znajome pole szedł razem z pastuchem Krów, co bezładnym swych rapci rozruchem Niską przed nami nieciły kurzawę, Ściągając na się wybiegły nad trawę Deszcz much zielonych i złotych i owych Samotnie skrzących, ciemno-purpurowych, Co, dogadzając przemyślnemu skrzydłu, Wpadają nagle w samo ślepie bydłu, Zapatrzonemu w dal, jak w swą oborę.

Lubię dojrzeć ukradkiem Kłos, co w kwiatach przypadkiem Taki inny wzwyż rośnie. Z odrobiną słońca w rdzawej blasze Po pod klombem polewaczka leży pusta. Zdaje mi się, że dmuchnięciem zgaszę Złotą muchę, co uderza w moje usta. Obłok, prósząc przez drzewa Skry ogniste, powiewa, Jak płonąca w dal chusta.

Kto pragnie pędzlem swe rozsławić imię, Niech jej maluje portrety; Wieszcz w nieśmiertelnym niech opiewa rymie Serca, rozumu zalety. Mnie choć to wszystko w umyśle przytomne, Pociechy szukam, nie sławy. Lepiej wam powiem, jeżeli przypomnę, Jakie z nią miałem zabawy. Maryla słodkie miłości wyrazy Dzieliła skąpo w rachubie; Choć jej kto kocham mówił po sto razy, Nie rzekła nawet i lubię .

Widzisz przed sobą obraz grzesznej duszy, Wkrótce się niebem pochlubię, Boś ty czyścowej zbawił mię katuszy Tem jednem słówkiem: To lubię . „Dopóki gwiazdy zejdą i dopóki We wsi kur pierwszy zapieje, Opowiem tobie, a ty dla nauki Opowiedz innym me dzieje. „Onego czasu żyłam ja na świecie, Marylą zwana przed laty. Ojciec mój, pierwszy urzędnik w powiecie. Możny, poczciwy, bogaty,

Nie módz istnieć jest gorzej, niż nie istnieć. Dnia 6 stycznia. Nie przypuszczałem nawet, że tak lubię dawać kobietom prezenty. W ostatnich dniach byłem kilka razy u Zaleskiej, i nie mogłem iść tam ani razu, żeby nie przynieść jej chociażby kilku kwiatów. Dziś wydałem na to ostatniego franka i jestem z tego ogromnie kontent.

*O. Laurenty.* W ten czwartek zatem? to bardzo pośpiesznie. *Parys.* Mój teść, Kapulet, życzy sobie tego: A ja powodu nie mam rzecz odwlekać. *O. Laurenty.* Nie znasz pan, mówisz, uczuć swojej przyszłej; Krzywa to droga, ja takich nie lubię.

Ach, to on! lica twoje! oczki twoje! Twoja biała sukienka! „I sam ty biały jak chusta, Zimny jakie zimno dłonie! Tutaj połóż, tu na łonie, Przyciśnij mnie do ust usta! „Ach, jak tam zimno musi być w grobie! Umarłeś! tak, dwa lata! Weź mię, ja umrę przy tobie, Nie lubię świata! „Źle mnie w złych ludzi tłumie, Płaczę, a oni szydzą; Mówię nikt nie rozumie; Widzę oni nie widzą.

Lubię z nim chodzić, bo jest tak gadatliwy, że prędzej wówczas przestaję myśleć, niż gdy jestem sam zgodziłem się więc chętnie. Pojechaliśmy na bulwary, siedzieliśmy w kawiarni, słuchaliśmy ludowych piosnek gdzieś w Café-Concert nie wiem już zresztą, cośmy robili. Mój ból głowy stał się podobny do przepaścistej nudy; a Poliński twierdził, że nie mam humoru i muszę być zaziębiony.

I pocałowała go w usta. Wstał na chwilę, wyprostował się, usiadł obok niej. Chodźże bliżej. Przybliżył się. Podjęła kapelusz pilśniowy, który był rzucił na ziemię, zgniotła go, położyła sobie pod głowę, wyciągnęła się na wznak. Lubię patrzeć w niebo. Mimowoli pobiegł oczami za jek wzrokiem. Błękit był bezchmurny, jasny i bardzo głęboki.

Kochana Wandziu, nie pisałem do Ciebie przez kilka pierwszych dni po przyjeździe; spodziewam się, że nie masz mi tego za złe i rozumiesz, żem doprawdy czasu na listy nie miał. Chodziłem już ogromnie dużo i pobieżnie zwiedziłem prawie całe miasto. Nie będę Ci tego opisywał, bo wiesz, że nie lubię się nad takiemi rzeczami rozwodzić.