United States or Australia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Chodzą Śmiercie po słonecznej stronie, Trzymający się wzajem za dłonie. Którą z naszej wybierzesz gromady, By w cmentarne uprowadzić sady? Nie chciał pierwszej, że nazbyt miniasta, Grób, gdy hardy, pokrzywą porasta. Nie chciał drugiej, że nadmiernie złota, Nie zna ciszy, kto się tak migota. Wybrał trzecią, co, choć bogulicha, Lecz tak cicha, że wszystko nacicha.

Jako luźne kartki nie miały one żadnego tytułu; a że odnosiły się do osoby, któréj w „PrzedświecieAutor dał miano Beatrycy, osądziłem więc za stosowne nadać temu zbiorkowi tytuł: „Moja Beatrice”, tém bardziéj, że w pomienionym poemacie poeta powołuje się na Beatrycę i mówi, że tenAnioł podobnie jak Danta z piekieł i jego wybawił z otchłani”. A daléj opowiadając jakby dzieje téj platonicznéj miłości, odzywa się: „W jednych my cierniów chadzali koronie, Krew moich dłoni krwawiła twe dłonie, I z jednych trucizn piekielnego zdroja My pili razem, o Beatryx moja!”

Królewna Czarnych Wysp, podwójną bielą rąk Rozwidniająca zmierzch w miłosnych żądz pośpiechu, Rozdawczyni snów i mąk, Pełna zdrady, pełna grzechu, Całująca własne dłonie, Zanim czar utracą w zgonie, Dziś o północy w ogrodzie, W kwiatach, w rosach, w cieniu, w chłodzie Umarła.

Twarzy niebyło widać, zwrócona na pole Szukała kogoś okiem, daleko, na dole; Ujrzała, zaśmiała się i klasnęła w dłonie, Juk biały ptak zleciała s parkanu na błonie, I wionęła ogrodem, przez płotki, przez kwiaty, I po desce opartéj o ścianę komnaty, Nim spostrzegł się, wleciała przez okno, świecąca, Nagła, cicha i lekka, jak światłość miesiąca.

I nagle, ni ztąd ni zowąd, rozlega się z piersi dzieci wrzaskliwy śpiew: „Hopsztynder!.. Madaliński Fiuta!... Z kopyta!... Szara ciuch, ciuch! tańczy sobie Z Barabaszem mazura!...” Proszę o spokój!... jęczy błagalnie pan Wentzel. „Hej kolęda!... kolęda!... Podobał się Jewie! jeździ na cholewie A boso go znać!... znać!... znać!...” Pan Wentzel głowę ukrył w dłonie. „A boso go znać!...”

List skończył, podpisał, złożył, i sięgnąwszy po kopertę, zaadresował: Italia, Milano, Signor Roman Dzierżymirski, Hotel "Europa," Corso Vittorio Emanuele 9. Odrzuciwszy pióro, ujął Krasnostawski głowę w dłonie. Stało się!.. szepnął po chwili i powstał. Nic cię już tu nie wiąże!.. Jechać, jechać stąd czem prędzej!

I czemu kwiaty na mnie patrzą podejrzliwie? Czy coś o mnie nocnego wbrew mej wiedzy wiedzą? Com czynił, że skroń dłońmi uciskam obiema? Czem byłem owej nocy, której dziś już niema? Szła z mlekiem w piersi w zielony sad, w olszynie zaskoczył gad. Skrętami dławił, ująwszy w pół, Od stóp do głowy pieścił i truł. Uczył wspólnym namdlewać snem, Pierś głaskać w dłonie porwanym łbem,

Bóg złączył moje i Romea serce, Ty nasze dłonie; i nim ta dłoń, świętą Pieczęcią twoją z Romeem spojona, Inny akt stwierdzi, nim to wierne serce W zdradzieckim buncie odda się innemu, To ostrze zada śmierć sercu i dłoni.

Lecz czego lękała się dotąd najbardziej, to tej rany właśnie, zadanej kochającemu sercu ojcowskiemu przez córkę, depczącą przywiązanie do niej silne i bez upamiętania dla ułudnej fatamorgany zmysłowych rozkoszy, dla miłości kwiatów i ponęt... Pan January, z głową na piersi schyloną, milczał teraz, ukrywszy twarz w dłonie.

Tam słówko powiedziała, tu scicha westchnęła, Tam się zarumieniła ach! śród tych pamiątek Wiecznie miota się serce i plączą się myśli. Niemnie domowa rzeko moja! gdzie wody, Które niegdyś czerpałem w niemowlęce dłonie, Na których potém w dzikie pływałem ustronie, Sercu niespokojnemu szukając ochłody.