United States or Romania ? Vote for the TOP Country of the Week !


Przymknął oczy i stał tak blady, nędzny w smudze świetlanej, która kładła żółte i białe tony na twarz jego znędzniałą. Moźebyś pan kończył lekcyę!... odezwał się nagle Maryan, znudzony milczeniem nauczyciela. To się wie dorzucił Julusiek pan zbijasz bąki jak jaki radca. Nic pan w lufciku nie wystoisz! Jeszcze panu oko spuchnie! Pan Wentzel powoli odwrócił się i zbliżył do stołu.

Nagle, jakby na komendę, z dziecinnych łóżek podnoszą się dwie rozczochrane głowy i rozlega się wrzask, od którego pan Wentzel drżeć i blednąć poczyna. „Hopsatynder Madaliński Fiuta! z kopyta. Szara ciach, ciach!.. tańczy sobie Z Barabaszem mazura! Ej kolęda!... kolęda!...” =Kundel.= Cóż u dyabła starego? Dlaczegóż nie mam i ja zrobić karyery? zawołała Resia, ciskając obszarpaną książkę na ziemię.

Pan Wentzel przy drzwiach prowadzących na schody podnosi zasuwkę i ujmuje klamkę. Justysia oparta na szczotce, patrzy z pogardą na jego wytarty surducik i wązkie ramiona. To ci mężczyzna! szepcze, pociągając nosem. Ni do Boga ni do ludzi... Pan Wentzel gorączkowo zaczyna zbiegać po schodach. Tymczasem w pokoju Ewelinki cicho odbywa się scena.

Chciała doświadczyć czypowłóczystespojrzeniedziała” i przekonała się, że istotnie jest to dobry lep i niekosztujący zbyt wiele zachodu. Lecz podbudzona w swych doświadczeniach kokieteryjnych, pragnie dalej prowadzić rozpoczęte dzieło. Pan mnie unika, panie Wentzel zaczyna znowu, grając dość fałszywienokturnopan mnie unika, o! ja to czuję!... Pan Wentzel nie śmie zaprzeczyć.

Jabym panu powiedział w kim ciągnął dalej Julusiek ale uprzedzam pana, że oni mnie zaraz za drzwi wyrzucą, bo ja prawdę powiem! O! Jewelinka i pan Wentzel, to się mają ku sobie... Purpurą oblała się twarz Ewelinki. Panie Wentzel! zawołała, drżąc cała ze złości proszę Julka wyprowadzić i zamknąć się z nim w dziecinnym pokoju... Pan Wentzel podniósł się, czepiając poręczy fotela.

I wśród tej ciszy nocnej, w wyobraźni swej widzi pomarszczoną twarz ojca, wybladłe lica matki, którzy z radością nad listem się pochylą i sylabizować literę po literze będą. Biedni! biedni starzy!... Pan Wentzel prawie uśmiechać się zaczyna. Na chwilę zapomina o swej nędzy, ciesząc się, że radość innym sprawia.

Pan Wentzel osunął się na niego machinalnie. Julusiek wzruszył ramionami. Na fotelu? zaskrzeczał, podskakując na jednej nodze jak jaki obywatel?... niemożesz pan na krześle?... Osoby siedzące bliżej zaczęły się uśmiechać. Julusiek uczuł, że odnosi sukces i podniósł głowę z prawdziwym tryumfem. Pan Wentzel zacisnął usta i nie śmiał oczów oderwać od ziemi. Wniesiono herbatę.

Otwierając drzwi, słyszy brzęk szkła i odwróciwszy się, dostrzega Justysię, pokojówkę, strącającą szczotką pogruchotane kinkiety. Wszystko przez pana mruczy pokojówka szarpnąłeś pan drzwiami, że się we mnie wszystko zatrzęsło... Pan Wentzel na palcach sunie przez przedpokój. Czysto jak zmora, albo hałasuje, albo milczkiem lezie...

Nie wiem! odparł nauczyciel. Daj pokój, Maryanie! wrzasnął Julusiek albo on się zna na tem. Hm!... odrzekł Maryan jest przecież mężczyzną. E! taki tam! Boże się zmiłuj!.... Pan Wentzel zerwał się z miejsca. Cicho! krzyknął, uderzając książką o stół cicho!... bo.... Głos mu uwiązł w gardle. Maryan i Julusiek, mrużąc oczy, przypatrywali mu się impertynencko.

Julusiek porwał z tacy filiżankę i zbliżył się z nią do nauczyciela. Napij się pan herbaty! mówił, pakując się na kolana Wentzlowi wyglądasz pan jak śmierć angielska... pij pan... I potrącił filiżankę, wylewając gorący płyn na ręce i tużurek Wentzla. Potem powiedzą, żeś się pan u nas zagłodził... dodał, wykrzywiając się jak stary pajac. Pan Wentzel ujął filiżankę i oglądał się za łyżeczką.

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają