United States or Syria ? Vote for the TOP Country of the Week !


Julusiek, trochę znudzony, gonił czasami migające po suficie słoneczne plamy i usiłował zwinąć język w łuk, zwanyklops”. Tylko Maryan, zasłuchany w słowa francuzki, ślizgał się wzrokiem po jej piersi rysującej się dość wyraźnie pod opiętym stanikiem. Patrzył, oczy mrużył i usta wydymał... Chwilkę, panie Wentzel, proszę tylko o krótką chwilkę!...

Proszę zleźć ze stołu i usiąść przyzwoicie, inaczej przerwę lekcyę... Wielka będzie szkoda... mruknął Maryan. Julusiek odsunął się trochę i podwinął nogi pod siebie. Jedź pan wyrzekł mnie to nie przeszkadza, ja i tak mogę pańskiego bajdurzenia słuchać. Pan Wentzel otworzył książkę i powoli zaczął przewracać kartki ozdobione rycinami.

Jej koteczek. =Kozioł ofiarny.= Pan Wentzel zmarszczył brwi i położył kanciastą linię obok siebie. Proszę o spokój! wyrzekł ochrypłym głosem. Oko brandeburskie! odpowiedział natychmiast Julusiek. Z perską źrenicą! dorzucił Maryan, pakując ręce w kieszenie od spodni. Pan Wentzel podniósł swą spiczastą głowę, pokrytą najeżonym włosem i spojrzał na porozkładane na krzesłach dzieci.

Uważasz pan... ciągnie dalej pani Szymczyńska a głos jej płynie łagodnie, jak szmer strumyka Julusiek i Maryan dzieci wyjątkowe, należy więc z niemi postępować w wyjątkowy sposób. Tymczasem pan!

Milcząc, ujął w rękę jedną z ciemno oprawnych książek, których stosy leżały na stole. Zacznijmy wykłady odHistoryi świętejwyrzekł cichym głosem. Lecz Julusiek pragnął nasycić się swym tryumfem i cały wlazł na stół, strącając zabłoconemi nogami książki i zeszyty na ziemię. Wziąłeś pan patyk... o! taki... umaczałeś pan w atramencie i smarowałeś pan buty... Pan Wentzel pobladł jeszcze bardziej.

Proszę o spokój! powtórzył a wargi wybladłych ust drżały mu jak w febrze. Patrzcie!... panuWentzlemuspuchła z lewej strony twarz zawołał Julusiek, mrużąc powieki. To od tych papierosów, które pokryjemu pali a nam nawet zaciągnąć się nie da odparł flegmatycznie Maryan, obserwując z ironią wychudłe policzki nauczyciela. Panu Wentzlowi krew uderzyła do głowy.

Julusiek porwał z tacy filiżankę i zbliżył się z nią do nauczyciela. Napij się pan herbaty! mówił, pakując się na kolana Wentzlowi wyglądasz pan jak śmierć angielska... pij pan... I potrącił filiżankę, wylewając gorący płyn na ręce i tużurek Wentzla. Potem powiedzą, żeś się pan u nas zagłodził... dodał, wykrzywiając się jak stary pajac. Pan Wentzel ujął filiżankę i oglądał się za łyżeczką.

Uczuł się blizkim zemdlenia. Nagle, z tego pół snu zbudził go skrzeczący głos Juluśka. Czyś się pan kiedy kochał? To wyjątkowe chłopię w ten sposób interpelowało rumianego blondynka, siedzącego obok Ewelinki. Mimowoli, rozmowy ucichły. Julusiek miał własność śmieszenia całego towarzystwa, oczekiwano więc na coś bardzo dowcipnego. Malec uczuł się panem sytuacyi.

Na twarzy jego malowała się smutna rezygnacya. Usiadł na krześle i unikając spojrzenia w twarze chłopców, rozpoczął wykład: Wiecie, że Samson był bardzo silny, wiecie, że gdy oparł się o kolumny świątyni, ramionami wstrząsnął, kolumny w gruzy się rozsypały i dach cały runął.... Albo to prawda przerwał Julusiek, uśmiechając się sceptycznie. Maryan poprzestał na ironicznem wzruszeniu ramionami.

Nie palę papierosów wyrzekł energicznie nie wmawiajcie we mnie złych czynów, które sami spełniacie. Julusiek wzruszył ramionami. Maryan wpakował ręce jeszcze głębiej w kieszenie. Nie palisz pan? zapytał, wydymając czerwone i pełne policzki phi!... to taka prawda, jak to, że pan atramentem dziur w butach sobie nie czernisz... Zaprzecz pan temu!

Słowo Dnia

zarysowała

Inni Szukają