United States or São Tomé and Príncipe ? Vote for the TOP Country of the Week !


Jej koteczek. =Kozioł ofiarny.= Pan Wentzel zmarszczył brwi i położył kanciastą linię obok siebie. Proszę o spokój! wyrzekł ochrypłym głosem. Oko brandeburskie! odpowiedział natychmiast Julusiek. Z perską źrenicą! dorzucił Maryan, pakując ręce w kieszenie od spodni. Pan Wentzel podniósł swą spiczastą głowę, pokrytą najeżonym włosem i spojrzał na porozkładane na krzesłach dzieci.

I znów Roman mówić przestał, poczem zaś, poirytowany nagle, że będzie zmuszony iść prosto do celu i palcami dotykać kwestyi, którą zręcznie obejść zamierzał, wyrzucił z siebie twardo: Mówiono mi tam, o jakichś pieniądzach, zgubionych przez pana, nieodnalezionych, czy coś tam podobnego... Pojmuje pan zatem, że ja, protegując zatrzymał się Roman sekundę, i uprzejmie nieco dorzucił, z wymuszonym uśmiechem. Powiedzieć muszę wszystko, wszak pan to rozumie chyba?.. Nic zaś o tem dotąd szanowny pan mi nie mówił...

A ze znawstwem, śledząc dalej uważnie grę partnera, dorzucił jeszcze, w rodzaju pochwały: Czołem, czołem!.. Wstępujesz w me ślady.... bardzo dobrze, wcale nieźle!... Krasnostawski, z przymusem, uśmiechnął się lekko, po paru uderzeniach wreszcie chybił.

Przeszła, minęła, jak sen jaki złoty! zadeklamował Ładyżyński, z patosem. zgubionyś młodzieńcze! dorzucił, i pochylił się nad suknem zielonem. Gram z tyłu poinformował ostatni, śmiertelny cios...

Ale cóż znowu? żachnął się Dzierżymirski, ale tym razem zupełnie szczerze. Cóż za myśli uśmiechnął się, a potem dorzucił całkiem poważnie: Wiesz przecie, że prócz ciebie, żadna na świecie kobieta nie obchodzi mnie zgoła!.. Z wdzięcznością spojrzała nań Ola. Wiem i wierzę rzekła a ponieważ i mnie tęskno bez pana mego będzie, więc i ja jutro pojadę...

-Nic, kochanie! odparł krótko Dzierżymirski i dorzucił po chwili: Ale, a propos, ja cię tu zostawię, bo sam wpaść jeszcze muszę na pocztę, tam, na dole... Koniecznie chcesz tam iść? To może jedźmy już razem?..

Dobry wieczór, a raczej dzień dobry! pozdrowił młody człowiek przybyłego bo to już dobrze po północy dorzucił. Czy szanowny pan z Gowartowa? Cóż to tak późno, ktoś chory, broń Boże, a może tylko z wincika?.... Z pod czapki spojrzała uważnie na Krasnostawskiego zdziwiona twarz doktora, okolona długą brodą. Jak to? To pan nic nie wiesz? zapytał.

Cóż Zboiński, cóż pan porabiacie teraz?.. Niechże pan spocznie, proszę bardzo... dorzucił Roman łaskawie i swobodnie, teraz bowiem panował już całkiem nad sobą.

Umilkł ksiądz, i niebawem z pobożnem westchnieniem, dorzucił: O to ostatnie właśnie od czasu, gdy jedziemy, myśl ku Najwyższemu wznoszę... Może jej usłuchać raczy!.. Doktór mówił, że z godzin trzy pożyje odparł Krasnostawski, a wyjmując zegarek, rzekł jeszcze: Od chwili tej minęło dwie godziny...

I Dzierżymirski zamilkł na chwilę poczem swobodnie dorzucił: Ale! prawda... Zapomniałem jeszcze powiedzieć szanownemu panu... Za parę dni wyjeżdżam na czas dłuższy za granicę, dla wypoczynku. Roman zatrzymał się i pytająco spojrzał na gościa swego.

Słowo Dnia

najgłębszy

Inni Szukają