United States or Palestine ? Vote for the TOP Country of the Week !


Tak, zwyciężył! myślał Roman dalej. Zdawało mu się bowiem wówczas, że nie jest tak bardzo winnym. Te pieniądze teraz moje, "prawdziwie" moje powiedział sobie wtedy, doszedłszy do tej pewności całem poprzedniem skojarzeniem wywodzeń. A mianowicie: Złoto znalezione wszak przegrał; stopiło się ono, znikło, zlało w całość jedną z morzem przegrywanych w jaskini gry pieniędzy.

Wszak siedzący oto teraz przed nim młody człowiek był jednym z tych dwóch właśnie, którzy, gdy on nurzał ręce w kuszącem go swą potęgą złocie, stukaniem nagłem we drzwi izdebki wstrząsnęli nim tak silnie...

Wszak dziś powrócił, jeździł w kraj daleki: Snu potrzebują troskliwe powieki. On przecie nie śpi. Posłano na zwiady: Nie śpi; lecz żaden z pałacowej straży, Ani z dworzanów, ani z panów rady, Do progu jego zbliżyć się nie waży. Daremnie poseł i grozi i prosi: Groźba i proźba na nic się nie przyda; Kazano wreszcie obudzić Rymwida.

Wreszcie on wstaje, ociera starannie wąsy i raz jeszcze podchodzi do lustra. Ona wie dobrze, co to znaczy. Za chwilę koteczek wyjdzie a ona, ona, zostanie sama! na cały wieczór, na długi, smutny wieczór! Zapewne jest do tego przyzwyczajona. Ale dziś szczególnie jej smutno. Wszak to dziś rocznica ich ślubu... On o tem zapomniał zupełnie...

Wszak siedzę tak daleko, mówię tak nie wiele, I zabawiam się s tobą mój ziemski aniele! Jak gdybyś już niebieskim stała się aniołem. Potępi nas świętoszek, rozpustnik wyśmieje, Że chociaż samotnemi otoczeni ściany, Chociaż ona tak młoda, ja tak zakochany, Przecież ja oczy spuszczam a ona łzy leje.

Wszak wiesz, gdzie mieszkam? Przynieś mi papieru I atramentu, idź potem na pocztę Zamówić konie. Wyjeżdżam tej nocy. *Baltazar.* Wybacz pan, ale tak go nie zostawię; Wyglądasz blado, ponuro i wzrok twój Coś niedobrego zapowiada. *Romeo.* Cicho Mylisz się; zostaw mię, zrób, com kazał. Czy nie masz listu od księdza? *Baltazar.* Nie, panie. *Romeo.* Mniejsza mi o to.

*Kapulet.* To co innego; tak, to dobrze, powstań; Tak być powinno; tak córce przystoi. Prosić tu hrabię, żeby przyszedł zaraz. Dalipan, święty to człek z tego mnicha: Słusznie mu całe miasto cześć oddaje. *Julia.* Marto, pójdź ze mną do mego pokoju. Wszak mi pomożesz przymierzać przyborów, Jakie na jutro uznasz za stosowne? *Pani Kapulet.* Po co dziś? jutro będzie dosyć czasu.

Wszak łaski zawsze interesowane, a bezinteresowność najczęściej obłudą.

Wszak byłeś w tym domu, Watson? Rozkład mieszkania jest ci znany. Widzisz okno oświetlone? To od kuchni. A tamto, po drugiej stronie? To od jadalnego pokoju. Proszę cię, zakradnij się pod te okna i zobacz, co oni tam robią, ale na miłość Boską, ostrożnie, żeby nie zmiarkowali, że śledzeni. Stąpałem powoli, im palcach; zgięty wpół, doszedłem do miejsca, skąd było widać okno jadalni.

Jesteś pan człowiekiem wykształconym. Wszak pan nie wierzysz w przesądy? Jakże pan tłómaczy sobie te głosy? spytałem. Stwardniałe błoto, pękając, wydaje czasem takie jęki odparł. Nie, nie; to był głos żywego stworzenia. Czyś pan kiedy słyszał wabienie błotnego ptaka, zwanego bąkiem? Nie. To okaz, zaginiony już, ale przetrwał może tutaj. Wszystko możliwe na takich bagnach.

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają