United States or Uganda ? Vote for the TOP Country of the Week !


Dziś w tymże płaszczu na tymże rumaku: Lecz po co przybył? zkąd ród? jakie miano? Stójcie i patrzcie! Uchyla szyszaku, Uchyla twarzy: on! Litawor! książę! Dziw nagły zmysły i mowę zabiera: Nakoniec radość skrzepły głos rozwiąże. Opłakanego widząc bohatera, Wrzasną i klasną, wrzask o gwiazdy bije: Litawor żyje! książę, pan nasz żyje! Stał, i ku ziemi dzierżał lice blade.

Bardzo mnie pan zaciekawia. Jeszcze jedno pytanie. Czy furtka była zamknięta? Zamknięta na klucz i zaryglowana. Jak jest wysoka? Ma około 4-ch stóp. A więc można łatwo przesadzić? Tak. A jakie ślady znalazłeś pan przy furtce? Żadnych, któreby mogły zwrócić uwagę. Czyżeś pan nie oglądał ziemi dokoła? I owszem, oglądałem. I nie dostrzegłeś pan żadnych śladów? Były bardzo niewyraźne.

I z szarą godziną, coraz bardziej rozgaszczają się po buduarze z mrokiem, pełnym cichej melancholii lipcowego wieczora, wkradające się do duszy marszałkowej wyrzuty potężniały, rosły... Samokrytyka zaś własnego postępowania zgryźliwie szarpać poczęła jej mózg, coraz to nowemi pytaniami zasypując: Czy starałaś się wniknąć do duszy młodego dziewczęcia, a potem, zbadawszy , formować i ukształcać? mówiła ona. Czy wtedy pytała dalej gdy po niewinnem dzieciństwie i młodocianych leciech po raz pierwszy wstąpiła Ola, już jako dorosła panna, na śliską arenę salonów i światowego życia, dałaś ty jej, prócz wskazówek powierzchownych, banalnych, jakie przestrogi inne, głębszej, poważniejszej natury?...

Z kim tak trafnie rozmawiasz na migi i śmigi? W co wierzysz? Kogo widzisz nad sobą w lazurze? Gdybyś się uczłowieczył, jakie miałbyś lica? Co za stwór się zataił w twej sękatej skórze? Czem jesteś, oglądany przez duchy z księżyca?

Chata, w której mieszkała jego żona, nie była mu domem, chodził tam w gościnę, w chwilach wolnych, nie pamiętając i nie wiedząc nawet, jakie imiona miały jego dzieci.

Zdarłby mu czaszkę z mózgów jak kapelusz z głowy, Gdy Assessor z Rejentem wyskoczyli z boków, A Gerwazy biegł s przodu o jakie sto kroków, Z nim Robak, choć bez strzelby i trzej w jednéj chwili Jak gdyby na komendę razem wystrzelili.

Poza dziedziną przeczuć bowiem, ów niepokój Krasnostawskiego miał również źródło i w następującym, konkretnym fakcie. Komenderując i uwijając się przy pożarze, spotkał Krasnostawski pomagającą również innym, znoszącą wodę, dziewczynę służebną, ulubienicę Oli... Ta zaś, gdy zapytał o panią, opowiedziała mu bezładnie: Powiadam paniczowi... Boże, Boże, jakie to było straszne!

Tu poglądając w zamek nie przestawał wzdychać. Cóż dziwnego, rzekł Hrabia, koszt wielki a nuda Jeszcze większa; chcę skończyć, lecz szlachcic maruda Upiera się; przewidział że mię znudzić może: Dłużéj też nie wytrzymam i dzisiaj broń złożę, Przyjmę warunki zgody jakie mi sąd poda.

Miał może lat czterdzieści, był średniego wzrostu, ze dwa cale niższy od pana, ubrany był porządnie, miał dużą, czarną brodę, przyciętą spiczasto, i był bardzo blady. Jakie miał oczy? Nie wiem. Nie zapamiętałeś nic więcej? Nie. Masz swoje pół suwerena; dostaniesz drugie pół, jak mi doniesiesz coś więcej. Dobranoc. Dobranoc panu i dziękuję. John Clayton wyszedł, uradowany.

Był to kij gruby, z dużą gałką, utoczoną z drzewa; pod gałką była srebrna obrączka, a na niej napis: „Jakóbowi Mortimer M. R. C. S. od przyjaciół C. C. H.”, pod spodem zaś data: „r. 1884”. Taką laskę staroświecką, mocną, zapewniającą bezpieczeństwo, zwykli nosić starzy lekarze. No, i cóż, Watson? Co pan myślisz o tej lasce? Jakie wyprowadzasz wnioski? zapytał.

Słowo Dnia

obicia

Inni Szukają