United States or Réunion ? Vote for the TOP Country of the Week !


Kto ustami w nóg twoich nie wdumał się dreszcze, Nigdy dość nie wysłowi twych oczu omdlenia, A choćby je dzień cały badał bez wytchnienia, Nie wypatrzy z nich tego, co ja z nich wypieszczę! Zmienionaż po rozłące? O, nie, niezmieniona! Lecz jakiś kwiat z twych włosów zbiegł do stóp ołtarzy, A, choć brak tego zbiega nie skalał twej twarzy, Serce me w tajemnicy przed twem sercem kona...

I czy ty naprawdę sądzisz, że jabym się mogła zbliżyć do twej matki? Ty wiesz że ja umiem rozkazywać sobie... ja zapomnę. Nie odtrącaj mnie od siebie! ANDRZEJ. Zofio, ty się tu zgubisz. Ja go znam, on spali ciebie i siebie. On ciebie nie kocha. ...Drzwi się uchylają zlekka i w drzwiach półotwartych ukazuje się Karski; nieruchomo przygląda się Zofii i Andrzejowi, którzy go nie dostrzegają.

Z kim tak trafnie rozmawiasz na migi i śmigi? W co wierzysz? Kogo widzisz nad sobą w lazurze? Gdybyś się uczłowieczył, jakie miałbyś lica? Co za stwór się zataił w twej sękatej skórze? Czem jesteś, oglądany przez duchy z księżyca?

*Romeo.* Zaraz ci powiem: próżnobyś zgadywał; Byłem na balu w domu mego wroga, Gdziem został ranny, lecz zbójczyni sroga Czuje cios wzajem przeze mnie zadany, Tak, że na nasze zobopólne rany Święty wpływ tylko twej, ojcze, opieki Poradzić zdoła i dać zbawcze leki. Po chrześcijańsku, jak widzisz, przemawiam, Skoro się nawet za mym wrogiem wstawiam.

*Benwolio.* Dostojny książę, ja mogę objaśnić Cały bieg tego nieszczęsnego starcia: Oto tu leży, przez Romea zgładzon, Zabójca twego krewnego, Merkucia. *Pani Kapulet.* Tybalt! mój krewny! syn mojego brata! Boże! tak marnie zgładzony ze świata! O mości książę, błagam twej opieki, Niech za krew naszą odda krew Monteki. *Książę.* Benwolio, powiedz, kto ten spór zapalił?

Ach, nie po to się czerwienię, Żeby gasić twe pragnienie! „Jedni wierzą w śpiewające ptaki, Inni w gwiezdne na błękicie znaki, A ja ciebie będę czcił w twej krasie, Wiśnio, wiśnio! Już ku zmierzchom ma się!” Ach, nie po to się czerwienię, Żeby gasić twe pragnienie! „Uśmierz obłęd, ty zorzo zorzysta!

Królu rzuciłeś kostkę, już padła niestety! Cofnąć się nie wypada, więc daléj do mety, Po trupach twego ludu idź naprzód bezkarnie I nowe twéj Ojczyznie zadawaj męczarnie. Korona na twéj głowie krwią braci spryskana; Dopokiż, będziem cierpieć mordercę.... tyrana!... Zdeptałeś wolne serca ludu niemieckiego, Precz ztąd zbójco w koronie precz! z tronu pruskiego.

Usypiam pod skrzydłami ciszy i ciemnoty; Wtém budzą mię rażące meteoru błyski, Niebo, ziemię i góry oblał potop złoty! Nocy wschodnia! ty nakształt wschodniéj odaliski, Pieszczotami usypiasz, a kiedym snu bliski, Ty iskrą oka znowu budzisz do pieszczoty. Drżąc muślemin całuje stopy twéj opoki, Maszcie Krymskiego statku, wieki Czatyrdachu! O minarecie świata! o gór padyszachu!

Powiedz.” „Powiadam ci jeszcze: Wybierz drugiego człowieka, Kadź się twej głowy i serca, Idzie o ciało i duszę! Wierny, albo przeniewierca; Nieśmiertelność lub katusze!... Czy mógłbyś zwierzyć się słudze?...” Tukaj nic nie odpowiada, Bo któż zgadnie myśli cudze? Bo zbyt częsta w sługach zdrada. „Może kochance lub żonie?” „Takwtem uciął, patrzy smutnie; „Takrzecze i znowu utnie.

*O. Laurenty.* Romeo, córko, podziękuje tobie Za nas obydwu. *Julia.* Pozdrawiam go również, By dzięki jego zbytnimi nie były. *Romeo.* O! Julio, jeśli miara twej radości Równa się mojej, a dar jej skreślenia Większy od mego: to osłódź twym tchnieniem Powietrze, i niech muzyka ust twoich Objawi obraz szczęścia, jakie spływa Na nas oboje w tem błogim spotkaniu.

Słowo Dnia

obicia

Inni Szukają