United States or Chile ? Vote for the TOP Country of the Week !


Bo dusze nasze wolne. Świat do myśli się nie wtrąca; byle czyny dobre, nikt się nie troszczy, jaka zgnilizna wewnątrz? Kto pomyślał o zbrodni, może być zbrodniarzem. Ale ludzkość na łąkach zbrodni ścina tylko kwiaty czerwone od przelanej krwi; korzeni nie dotyka: to też o bezkwiatowe, zielone badyle ranimy się, jak o stalowe rżyska. Nie zabiłem matki i nie zabiję jej; dzięki Bogu umarła.

W tém pan Podkomorzy, Wlawszy kropelkę wina w szklankę panny Róży, A młodszéj przysunąwszy s talerzem ogórki, Rzekł: «Muszę ja wam służyć, moje panny córki Choć stary i niezgrabnyZatem się rzuciło Kilku młodych od stołu i pannom służyło. W mym domu wiecznie będzie jego pamięć droga, Co dzień za duszę jego proszę Pana Boga.

Ponad tłumy błyskawic samochcąc wzniesiony, Waży się w niebie jastrząb w dwie naprzemian strony, Jakby miał dusze dwie! I, szponami miłośnie objąwszy zawieję, Wie o tem, co się w skrzydłach, gdy tak lecą, dzieje On jeden tylko wie!

Spełnię twoją wolę. „Czuję szczęście, gdy duszę w twoją zieleń wyślę, „Do miłości podobne tak bardzo, tak ściśle, „Że jest samą miłością, skoro się zamyślę...” Król umilkł. Chwilę wzajem patrzyli w swe światy, ona się z królewskiej wymknęła komnaty, Nieśmiało więc powłócząc swe zielone szaty.

Zdawała się ona być ze wsi, a Bogu duszę winna, ucierała w tej chwili swój nos zamaszyście, nieestetycznym i prymitywnym, ludowi naszemu właściwym sposobem, mrugając równocześnie małemi, zaszłemi krwią, jak u królika, oczkami.

Były chwile w tej drodze, że mi ręce drżały, jakgdybym chciał schwycić wroga lub siebie za gardło i zadusić. W teatrze oni mieli oczy spuszczone i trzymali się za ręce pod parapetem. Ja... ja słuchałem opery i na moją duszę, nie przeszkadzałem im wcale. Wracając mówiliśmy trochę więcej... o muzyce, o poezyi, o sztuce.

Tadeusz zatém przywiózł w strony swe rodzinne Duszę czystą, myśl żywą i serce niewinne; Ale razem nie małą chętkę do swywoli, Z góry już robił projekt, że sobie pozwoli Używać na wsi, długo wzbronionej swobody; Wiedział, że był przystojny, czuł się rześki, młody; A w spadku po rodzicach wziął czerstwość i zdrowie.

Kto záś płácz lekkość wkłáda, Słysząc dobrze co powiáda: Lecz sye tym żal nie hámuie, Owszem więtszy przystępuie. Bo máiąc zránioną duszę, Rad y nie rad płakáć muszę, Co snaść nie cześć: to ku szkodźie, Y zelżywość serce bodźie. Lékárstwo to, prze Bóg żywy, Ciężkié umysł troskliwy: Kto przyiaćiél zdrowia mégo, Wynaydźi co wolnieyszégo.

Jak dawno, jak dawno był tym młodzieńcem, pełnym wygórowanych acz nieświadomych nadziei, niespełnionych marzeń, młodzieńcem, któremu wolno nie mieć jeszcze wspomnień, żelaznym ciężarem kładących się na duszę!

Zapanowało pomiędzy niemi chwilowe milczenie: Ze stepu tymczasem, z łanów, płynęły wonie zbóż, i polnych kwiatów; żaby i chruściele odzywały się w moczarach łączki czar letniego gasnącego dnia chwytał za duszę... Wie pan, żeśmy porządnie od domu daleko! pierwsza wesoło zaśmiała się Ola. A tak? zadziwił się niby Topolski. To wracajmy! rzekł niechętnie. Zawrócili.

Słowo Dnia

najgłębszy

Inni Szukają