United States or Oman ? Vote for the TOP Country of the Week !


Czystym być muszę!.. z siłą powtórzył głośniej. Choćbym miał świat z posad poruszyć! dokończył z mocą i umilkł, a równocześnie w piersiach jego zapalała się teraz jakaś gorączka czynu. Zdawszy zaś sobie natychmiast sprawę z tego stanu swego, Dzierżymirski poruszył się w pościeli swej niespokojnie.

Mój przyjaciel umilkł, ale nie odrywał oczu od portretu. Dopiero po naszem rozejściu się na spoczynek dowiedziałem się, dlaczego to płótno budzi w nim tak żywo zaciekawienie. Zaprowadził mnie znowu do jadalni ze świecą w ręku i przysunął do portretu. Co cię uderza? zapytał. Ogarnąłem wzrokiem duży kapelusz z piórami, złociste loki i koronkowy kołnierz; wpatrywałem się w rysy chłodne, surowe.

Zaśmiał się jeszcze rozum szyderczo i umilkł, mężczyzna zaś, zadumany, pochylił się na krześle, jakby przygnieciony do ziemi, oparłszy przytem łokcie na kolanach, ukrył twarz w dłonie. Tak, niestety, był on biednym!..

Umilkł znów Gowartowski blady i zmęczony, a po chwili kończył: Ten ostatni, późniejszy, napisałem w chwili nierozumnego gniewu... Jest w mojem biurku, szuflada lewa, na wierzchu... Podrę go!.. Tu pan January, oswobodziwszy się od podtrzymującego go ramienia Krasnostawskiego, opadł na poduszki wycieńczony. Czy przynieść mam ten testament? poddał Krasnostawski.

Był to gawot popularny, łatwy do pochwycenia i ciągnący się cicho jak srebrna nitka pajęcza. W rozkołysaniu się gazu, gwizd ten leciuchny motał się z przejrzystością dokładną, wznosił się, opadał i znów rozpoczynał. Nagle umilkł, rozpływając się w urywanej nutce. Chwileczkę trwało milczenie. Przerwał je ochrypły nieco głos Minuśki: Pan wiesz, ja miałam dziecko!

Umilkł ksiądz, i niebawem z pobożnem westchnieniem, dorzucił: O to ostatnie właśnie od czasu, gdy jedziemy, myśl ku Najwyższemu wznoszę... Może jej usłuchać raczy!.. Doktór mówił, że z godzin trzy pożyje odparł Krasnostawski, a wyjmując zegarek, rzekł jeszcze: Od chwili tej minęło dwie godziny...

Głosem cichym, jakby dogasającym, mówił tymczasem jeszcze pan January: Nie zapomnij oddać... Pamiętaj!.. urwał, a po chwili: Powiedz... także Oli... że przebaczam... jej... i... jemu!.. dokończył z trudnością, w wysiłku ostatnim i z wypiekami na twarzy, trupio blady, umilkł...

W dziesięć zaś może minut później głosem słabym, przerywanym co chwila ciężkim oddechem, przemówił cicho : Tyś dobry... ty jeden... tak, jeden, jedyny, coś mnie nie opuścił... Uczynili to wszyscy: siostra, Ładyżyński, córka... spuścił głowę i umilkł, a dwie łzy duże, perliste zabłysły w jego niebieskich, przybladłych źrenicach i stoczyły się z wolna po wychudłej twarzy.