United States or South Korea ? Vote for the TOP Country of the Week !


Nie ułożyliśmy planu kampanii, ale baronet uważa prostą drogę za najkrótszą i najwłaściwszą. Nie namyślając się, wszedł do pokoju. Barrymore odskoczył od okna. Co ty tu robisz? zapytał go sir Henryk. Nic, proszę pana. Był tak wystraszony, że świeca podskakiwała mu w ręku. Przyszedłem zobaczyć, czy okno zamknięte... Zamykam codzień wszystkie okna, żeby się złodziej nie zakradł.

Woźny pas mu odwiązał, pas Słucki, pas lity, Przy którym świecą gęste kutasy jak kity, Z jednéj strony złotogłów w purpurowe kwiaty, Na wywrót jedwab' czarny posrebrzany w kraty; Pas taki można równie kłaść na strony obie, Złotą na dzień galowy, a czarną w żałobie.

Doszliśmy na palcach do drugiego skrzydła w chwili, gdy kamerdyner wsuwał się do pokoju, na końcu korytarza. Zamknął drzwi za sobą. Podsunęliśmy się cichutko, stąpając ostrożnie, w obawie, aby nas nie zdradziło skrzypnięcie podłogi. Zajrzeliśmy przez dziurkę od klucza. Barrymore stał przy oknie ze świecą w ręku.

Zerwałem się ubrany jeszcze, aby całować, ująć, pochwycić to ciało, które ku mnie wynurzyło się z bieli. Wpijałem usta do jej ust i piersi... gdy ostatnia zabłąkana smuga fiołkowej woni owinęła mi duszę i dusić poczęła mi oddech: Zamiast Zaleskiej biorę prostytutkę... Żądza zgasła jak zdmuchnięta świeca. Łzy schwyciły mię za gardło, wybuchnąłem płaczem, rykiem ohydnym, niepowstrzymanym.

Pełzając ostrożnie, doczołgaliśmy się pod świecę. Co teraz? szepnął sir Henryk. Czekajmy. On musi być w pobliżu. Trzeba zajrzeć. Zobaczymy go może. Jakoż zaledwie tych słów domówiłem, w szczelinie skalnej, nad świecą ukazała nam się twarz potworna, zwierzęca, zorana dzikiemi namiętnościami, żółta, jak wosk. Zbrodniarz był zarosły po same oczy.

Umarła mi na rękach wtedy, kiedy chodziłam z nią po pokoju i gwizdałam jej cichutko, cichuteńko prawie w samo uszko. Późno było, świeca się dopalała, w kącie chrapała kobieta, u której się ona chowała. Ja chodziłam boso, żeby nie wstrząsać rękami, gwiżdżę ona oddycha, raz drugi oczki otworzyła sina obrączka naokoło ust się rysuje.

Patrzno, panie sierżancie wołał kanonjer Mateusz patrz, jakie czerwone, jakie błyszczące armaty mają te przeklęte Moskale. Zacząłem rozkoszną ręką głaskać wypolerowaną powierzchnię spiżową, a wszyscy powtarzali chórem: „Ależ to się świecą te moskiewskie puszki! „a jaki kaliber!” zauważył jeden kanonier, „to mi to kaliber! to nie żadna pukawka!”

Wstałem, uchyliłem drzwi i wyjrzałem. Po korytarzu sunął długi cień, rzucany przez mężczyznę, zakradającego się na palcach ze świecą w ręku. Był w koszuli i spodniach, szedł boso, powoli i bardzo ostrożnie, w całem jego zachowaniu było coś tajemniczego. Korytarz przecięty jest balkonem, znajdującym się nad główną sienią i portykiem, ale biegnie dalej po jego drugiej stronie.

Słowo Dnia

obrzędzie

Inni Szukają