United States or Paraguay ? Vote for the TOP Country of the Week !


Zjedliśmy wcześnie śniadanie. Holmes czekał na zapowiedzianą wizytę. Nasi klienci stawili się punktualnie. Biła właśnie dziesiąta, gdy do pokoju bawialnego wszedł doktor Mortimer, a za nim młody baronet. Ten ostatni był niewielkiego wzrostu, silnie zbudowany, miał lat ze trzydzieści, włosy i oczy ciemne; gęste czarne brwi nadawały jego twarzy wyraz stanowczy, a nawet srogi.

Ździwiony analizą duszy własnej, przyznać się sam przed sobą musiał, że wieść o ucieczce i ślubie Oli zabolała go, a raczej, bezpodstawnie na pozór, po prostu rozgniewała. Rozmyślając w ten sposób, Krasnostawski wszedł do kamienicy, wskazanej przez marszałkową.

Leoncia chciała coś dalej mówić, ale w tej chwili wszedł do pokoju ksiądz prałat. Niech panna Leonia pójdzie do pani marszałkowej rzekł. Ksiądz prałat Dobszewicz, spowiednik mojej matki i przyjaciel, doradca, duchowny kierownik całej naszej rodziny, był jedną z najbardziej znanych a może najbardziej szanowaną postacią w Kijowie.

Niebawem zjawił się wyrostek, w rozchylonej koszuli, boso, odebrawszy wierzchowca, znikł z nim pomiędzy strzechami podłużnych budynków; młody człowiek zaś, szepcąc jeszcze smutnie coś z cicha do siebie, schyliwszy głowę, wszedł do wnętrza małego, krytego słomą dworku. Odemknął drzwi kluczem, a przestąpiwszy próg, zatrzasnął je z hałasem.

Ciekaw jestem, czego doktor Jerzy Mortimer zażąda od Sherlocka Holmes, specyalisty od przestępstw kryminalnych... Proszę! Do pokoju wszedł nasz gość. Jego powierzchowność zdziwiła mnie bardzo. Nie wyglądał na prowincyonalnego lekarza. Był wysoki, szczupły, miał nos wązki, wysuwający się ostro z pomiędzy oczu przenikliwych, zasłoniętych ciemnymi okularami, w złotej oprawie.

Trochę odparł Holmes nawpół żartem ale jako człowiek praktyczny, chciałbym nareszcie dowiedzieć się, co pana tutaj sprowadza. Przekleństwo rodu Baskerville. Mam w kieszeni rękopis rzekł doktor Jerzy Mortimer. Spostrzegłem to odrazu, gdyś pan wszedł do pokoju odparł Holmes. Manuskrypt jest stary. Z ośmnastego wieku. Skąd pan wie? Z pańskiej kieszeni wychodzi pół cala papieru.

Dziecko odwróciło główkę i wyciągnęło ręce w stronę nadchodzącego mężczyzny. Seweryn cofnął się i przeszedł szybko, zamieniając lekki ukłon z przyjacielem. Zaczął znów szukać mieszkania. Szedł, prostując się z całej siły woli i przybierając obojętną minę. Lecz piosenkaCarmeny” i wycie psa wstrząsnęły nim do głębi. Ach, te nerwy! pomyślał. Szybko wszedł do bramy, przy której widniała karta.

Na ulicy rozległ się turkot, potem słychać było głośne kroki na schodach w przedpokoju. Ktoś wszedł i zatrzymał się w jadalnej sali, jakby wahając się. Z nas nikt się nie ruszył. Klęczeli wszyscy dalej tylko zrobiło się zupełnie cicho. Serca poprostu przestały uderzać. Czuli wszyscy, domyślali się wszyscy, że kroki te znaczą coś strasznego. Zbliżało się, nadchodziło... Przeznaczenie.

Na uśmiech nie odpowiedział, usta pocałował machinalnie bez zwykłej czułości, i nic nie mówiąc wszedł do swego gabinetu. Żona nie próbowała nawet pytać o przyczynę złego humoru, wiedziała, że mąż najłatwiej sam się uspakaja, zamknęła więc drzwi i do przerwanej roboty wróciła.

Za chwilę słychać było donośny głos dziecięcy: Mamo!... jakiś o mieszkanie! To pokaż! odezwał się głos kobiecy z głębi mieszkania wychodzący. Seweryn wszedł do przedpokoju i zamknął za sobą drzwi wchodowe. Zapach gotującej się brukwi i topionego masła uderzył go na wstępie. Kuchnia musi być blisko wyszeptał z niezadowoleniem.