United States or Andorra ? Vote for the TOP Country of the Week !


To, pani marszałkowo, że z panem Gowartowskim jest źle... i Krasnostawski, spuściwszy znów wzrok, ciągnął dalej: Pannę Olę, jak pani marszałkowej wiadomo, ojciec kochał bardzo, prawie, że bałwochwalczo; otóż skutki wypadków ostatnich bardzo, bardzo silnie odbiły się na nim.

Dziesiątki, setki, tysiące maleńkich, nikłych zdarzeń, powikłań, chwil, chwilek, słów, słówek, gestów, drgnień twarzy, uśmiechów, niedomówionych spojrzeń, uściśnień dłoni, przyjaźniejszych, czulszych w nieskończoność biegnąc, zacieśniały ich dwie duchowe jaźnie coraz bardziej, motały ich ze sobą i z nitki początkowo pojedynczej tylko, czas uprządł tkaninę przędzę niewidzialną, a nierozerwalną już jednak, co silnie, a trwale złączyła ich w końcu ze sobą!

Twarz blada, żółta jakby pocentkowana sinemi podkowami, podkreślającemi przymknięte oczy i rozciągającemi się na silnie wyciągniętą skórę nosa, nie miała ani śladu purpury warg, które białe, wązkie, postrzępione, niknęły prawie w bladej masce.

Za nią wlókł się tren jasno zielonej sukni, obrysowanej na dole wałkiem ciemno-miedzianego aksamitu. Olbrzymie stylowe rękawy, bufiaste, aksamitne wznosiły się po obu stronach głowy, małej, brzydkiej, nieforemnej, nastroszonej rzadką kępą, silnie przyczernionych włosów.

Zjedliśmy wcześnie śniadanie. Holmes czekał na zapowiedzianą wizytę. Nasi klienci stawili się punktualnie. Biła właśnie dziesiąta, gdy do pokoju bawialnego wszedł doktor Mortimer, a za nim młody baronet. Ten ostatni był niewielkiego wzrostu, silnie zbudowany, miał lat ze trzydzieści, włosy i oczy ciemne; gęste czarne brwi nadawały jego twarzy wyraz stanowczy, a nawet srogi.

Wszak dla ciebie porzuciłam ojca, Gowartów, rodzinę! Stłumiłam, zgniotłam uczucia inne!... Pośpieszyłam na twe wołanie, pobiegłam za tobą, w twe objęcia, podeptałam wszystko... wszystko!.. O!... Ja bym sobie zarówno wydrzeć ciebie nie dała tyś także mój!... mój!... I szept młodej kobiety łaszący się, palący, zawrotny skonał... Zbliżone usta młodych silnie zwarły się w pocałunku.

W umyśle jego cichł szept przeszłości, niepostrzeżenie, stopniowo, obrazy jej niknęły teraźniejszość wracała... Przed wzrokiem mężczyzny mignęła naraz rozkosznie sylwetka Oli; pragnienie miłości, życia, silnie nim owładnęło. Śpieszył się.

Popchnął silnie, głową o parkan uderzyła. Ta za co ty mnie walisz? Wicek, za co? Za twoje łajdactwo! Ta cóż robić?... kiedy już tak jest! teraz już nikt tego nie odmieni! Milczeli chwilę oboje. Wiatr drzewami za parkanem kołysał. Latarnia naftowa, na słupach za pomocą sznura zawieszona, pośrodku uliczki się chwiała, cała żółta, smutna, jakby mgłą przysłonięta.

A zewsząd tłoczy się stek ludzi, zdarzeń, Co rwie mnie silnie w dalszą przestrzeń bytu! Lecz we mnie samym wymiera świat marzeń! Schną łzy miłości, gasną skry zachwytu. Bo gdzie tknę ręką, płazy napotykam Ruchawe, chłodne moich bliźnich dłonie, Gdzie wzrokiem sięgnę, głąb dusz ich przenikam A tam fałsz czyha, lub żar złości płonie! Wszyscy szlachetni! tak brzydzą się złotem!

Nie widział ukłonów składanych mu przez robotników i oficyalistów, przeszedł ogródek, który dworek jego otaczał, i przez podjazd szybko wbiegł na schody, prowadzące do mieszkania; nerwowo, silnie, dwukrotnie zadzwonił. Po chwili drzwi się otworzyły.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają