United States or Pitcairn Islands ? Vote for the TOP Country of the Week !


Przywitali mię okrzykami: »Oho, nasz żonkoś, co to? Z domu ucieka« i t. p. Nie pamiętam, ale zdaje mi się, że pozwolili sobie kilku docinków dla mojej żony, za które zwykle bym wypoliczkował; wtedy jednak znosiłem spokojnie... sam się śmiałem.

Niechaj się stanę na zawsze i wszędzie Niewzruszon w ruchu jak ten krąg wszechświata! Niechaj podobny będę do tej nocy, W której śpią wrzkomo ciała duchy mocy I każda skała na ziemi jest cieniem, I każda fala na wodach milczeniem, A jednak wszystko skrytych sił tysiącem Rwie się ku zorzy i stąpa za słońcem! Takim być pragnę lecz nie na to Panie, Bym świat uwodził i władał bliźniemi!

Jeszczem ja w żadnej chacie dotąd nie bywała, Wiem tylko, że przez szyby widnieję niecała. Jakże cała poprzez drogę Do twej chaty wbiegnąć mogę? Od naporu zieleni runie ściana biała! Nie umawiaj się ze mną pod żadnym jaworem, Bym ciebie nie dosięgła szumem a przestworem, To, co szum wyśpiewa gwarnie, Przestwór znajdzie i ogarnie! A chata twoja stoi przede mną otworem...

Nie przypominam sobie, bym miał przyjemność znać osobę tego nazwiska... wycedził z wolna. Z pod uśmiechniętych słodkawo i mile, siłą woli ułożonych rysów przybyłej, błysło ku Romanowi urażone i groźne spojrzenie. Jak to ? odezwała się obrażonym nieco i kwaskowatym jakby tonem. Być nie może ?.. Pan prezes chyba przypomnieć sobie tylko nie raczy...

Patrz, oto jest karczmy godło: Koń malowany na płótnie; Ja chcę mu wskoczyć na siodło, A koń niech z kopyta utnie. „Skręć mi przytem biczyk z piasku, Żebym miał czem konia chłostać, I wymuruj gmach w tym lasku, Bym miał gdzie na popas zostać. „Gmach będzie z ziarnek orzecha, Wysoki pod szczyt Krępaku, Z bród żydowskich ma być strzecha, Pobita nasieniem z maku.

Wargi ma falą w uśmiechu ozdobne, Jaśnistym włosem polśnioną ma skroń, Spojrzenia pilne i zlekka żałobne, Dłonie do twoich niechcący podobne, Pieszcząc, pomyślę, że pieszczę twą dłoń... Jej zaklęć szepty nie zmienią mnie wcale, Jej pocałunek nie rozłączy nas! Pozwól mi odejść w ust tamtych korale, Bym łkał przez chwilę, bym kochał niestale Raz jeszcze jeden, ach, tylko ten raz!

Kocham dłoń, do wężowej nawykłą pieszczoty, Paznokcie, zabarwione wypłowiałym różem, Piersi, nigdy niesyte swej własnej zniszczoty, I dwa zęby u wargi, pokalanej kurzem. Kocham pozór oddechu, co łamie pierś białą, Szat, zużytych na cuda, postrzępione kraje, I nie wiem, czy bym pieścił skwapliwiej to ciało W chwili, kiedy umiera, czy też zmartwychwstaje.

Ładyżyński nie odpowiedział; wszedłszy do nieoświetlonego salonu, gdzie grała Ola, odezwał się w ukłonie: Wszak pani pozwoli, nieprawdaż?... Bym zagrał sobie prozaicznie, terre

Módl Ty się za mnie, by mnie w moim grobie Nie opiekielnił żal wieczny po Tobie! Módl Ty się za mnie, bym u Boga w niebie, Po wiekach wieków, kiedyś spotkał Ciebie! I tam przynajmniej odetchnął wraz z Tobą, Bo mnie już wszystko trudem i żałobą! Módl Ty się za mnie, jam żył nadaremnie, Bo serce Twoje odpada odemnie!