United States or Côte d'Ivoire ? Vote for the TOP Country of the Week !


Psy nurtują po puszczy jak pod morzem nurki, A strzelcy obróciwszy do lasu dwórurki, Patrzą Wojskiego: ukląkł, ziemię uchem pyta: Jako w twarzy lekarza wzrok przyjacioł czyta Wyrok życia lub zgonu miłéj im osoby, Tak strzelcy ufni w sztuki Wojskiego sposoby Topili w nim spójrzenia nadziei i trwogi. «Jest! jest! wyrzekł półgłosem, zerwał się na nogi.

No! któraż tam!... Pan czeka!...” Lecz w myśli powtarzał sobie: „Ach!... żeby też która!...” Lecz kobiety mijały go szybko, nie zwracając nań najmniejszej uwagi. Czasem zasłaniały się parasolkami, aby uniknąć jego natrętnego i bezczelnego spojrzenia, które on uważał za szczyt demoniczności.

Wargi ma falą w uśmiechu ozdobne, Jaśnistym włosem polśnioną ma skroń, Spojrzenia pilne i zlekka żałobne, Dłonie do twoich niechcący podobne, Pieszcząc, pomyślę, że pieszczę twą dłoń... Jej zaklęć szepty nie zmienią mnie wcale, Jej pocałunek nie rozłączy nas! Pozwól mi odejść w ust tamtych korale, Bym łkał przez chwilę, bym kochał niestale Raz jeszcze jeden, ach, tylko ten raz!

Żabusia jedyne, wypieszczone dziecko, za wzór była wszystkim kobietom stawiana.... I gdy co wieczór zgromadzano się dokoła stołu, oświeconego wiszącą lampą, Żabusia, wycinająca lalki z tektury lub lepiąca abażury, była punktem koncentrującym wszystkie spojrzenia. Ku niej zwracano się, uśmiechano, przesyłano pieszczotliwe słowa.

Cała złudna ta fatamorgana była tylko mistyfikacją, wypadkiem dziwnej symulacji materii, która podszywa się pod pozór życia. Ojciec mój był dnia tego dziwnie ożywiony, spojrzenia jego, chytre, ironiczne spojrzenia, tryskały werwą i humorem. Potem, nagle poważniejąc, znów rozpatrywał nieskończoną skalę form i odcieni, jakie przybierała wielokształtna materia.

Teraz zaś, uporczywie z pod oka, patrzyła na Krasnostawskiego. Ten zaś poczuł snać na swojej twarzy magnetyczny wzrok kobiety, bo po chwili machinalnie obrócił głowę w jej stronę. Na widok nowej sąsiadki, wyraz przyjemnego zdziwienia odbił się na jego twarzy, w towarzyszce obecnej bowiem poznawać się zdawał piękną nieznajomą sprzed półgodziny. Spojrzenia młodych skrzyżowały się.

Wwiercał się chytrością w swe interlokutorki, gwałcił cynizmem tego spojrzenia najwstydliwsze, najintymniejsze w nich rezerwy i dosięgał wymykające się w najgłębszym zakamarku, przypierał do ściany i łaskotał, drapał ironicznym palcem, póki nie dołaskotał się błysku zrozumienia i śmiechu, śmiechu przyznania i porozumienia się, którym w końcu musiało się kapitulować.

Przymykał jedno oko, przykładał dwa palce do czoła, chytrość jego spojrzenia stawała się wprost niesamowita.

Pójdź, pójdź, nie zrażaj się pozornie skromną minką, bądź odważnym, śmiałym, a może... może... szeptały, zda się, cicho wejrzenia nieśmialsze, gorejąc ogniem, nieprzeparcie ciągnąc ku sobie; daleko więcej jeszcze mówiły spojrzenia inne, a wszystkie razem, wyzywane śmiałym wzrokiem mężczyzny, całować go jakby się zdawały, obiecując miłość-pieszczotę!...

Tymczasem zmieszanie marszałkowej rosło. Unikając spojrzenia brata, rzekła: Ależ uspokój się, mój drogi, cóż znowu?.. Upewniam cię, Ola najzdrowsza się czuje i że zgoła nic złego jej nie grozi... Twarz Gowartowskiego natychmiast rozpogodziła się i westchnienie ulgi podniosło pierś jego, odczuł bowiem szczerość w słowach siostry.