United States or Norway ? Vote for the TOP Country of the Week !


*Romeo.* Waćpani staniesz za murem klasztornym, Tam ci mój człowiek przyniesie drabinkę Z sznurków skręconą, która mi w noc późną Do szczytu mego szczęścia wstęp ułatwi. Bądź zdrowa! Wierność twa znajdzie nagrodę. Poleć mię swojej młodej pani. *Marta.* Niech wam Bóg błogosławi! Ale, ale... *Romeo.* Cóż mi waćpani jeszcze powiesz? *Marta.* Czy człowiek pański dobry do sekretu?

Swoie szkody ták szácuy, y omyłki swoie, Abyś nieprzepámiętał, że baczenié twoie Y státeczność iest droższa: W bądź przedśię pánem, Iáko sye kolwiek czuiesz w poćiechy obránem. Człowiek urodźiwszy sye záśiadł w práwie takim, Ze ma być iáko célem przygodom wszelákim: Z tego trudno sye zdźiéráć: pocznimy co chcemy: Jesli po dobréy woli niepóydźiem: muśiemy.

Otóż wielkąby to było dla sprawy żywienia głodnych pomocą, a dla funduszu krajowego znakomitą oszczędnością, gdyby zakupowano tamże bydło rogate i skopy, i bądź świeże, bądź solono lub w inny sposób konserwowane mięso na cały czas przednowku dla pożywienia głodnych chowano i w należytym stosunku do zupy rumfordskiej dodawano.

Bądź w pogotowiu W mojemu zdrowiu. Kto się zasadzi , Zły człek nie wadzi, Jest anioł ze mną I stróż przedemną. Cześć Bogu, chwała na wysokości! O Jezu mój najukochańszy, O kwiatuszku najśliczniejszy, Oblubieńcze mój kochany, Nadareście spodobany! Nie opuszczaj służebnice, Weź odemnie moje serce, Abym Cię miłowała, Z tobą wiecznie królowała.

Dnia 10 stycznia. Godzina siódma rano. Brzask szary wstał i sączy się przez okno. Siedzę na krześle zbłocony, znużony, złamany, a sen nie przychodzi do mnie. Ledwie pomnę, co się ze mną działo tej nocy, bo to już nie ma nazwy. Szaleństwo? Trwoga?... Gorzej. Jakaś odwieczna modlitwa jaskiniowców świdruje mi mózg: Grozo, Potęgo jakakolwiek jesteś bądź litościwa duszy mojej!

Bój się Boga! nie bądź oślicą! despekt sobie robisz nadaremny!... wstań, leć! jeszcze czas! tyle ludzi czeka!... Honorka, nie bądźże oślicą!... Lecz Honorka nie rusza się z miejsca. Na widok Teodora dawny lęk ogarnął.

Małą i nędzną zdawała się, klęcząc tak u stóp brata, do desek parkanu przytulona. Wicek chwilę stał niezdecydowany, czując znów litość budzącą się w sercu. Bądź zdrowa! wyrzekł nieco łagodniejszym głosem i odwróciwszy się szybko iść zaczął. Lecz ona wyciągnęła ręce i powlekła się za nim na środek ulicy, w żółtą strugę światła z latarni płynącego. Wicku! Chłopiec stanął. Co?

Zbliża się wielkanoc i krzyż czerwony napiszecie na waszych wrotach, lecz jaką krwią? Zaprawdę, nie krwią baranka. Gdy to mówił Szaman, niektórzy się przelękli, lecz jeden z pijanych chwyciwszy za dzban gliniany, rzucił go na proroka i włos mu krwią poczerwienił. Ująwszy więc za topór Anhelli chciał się zemścić, ale go zatrzymał Szaman mówiąc: bądź cierpliwy.

Spodziewaliśmy się pana od chwili, gdy zjechał tu doktor Watson. Zjawiasz się pan w chwili tragicznej... Mam nadzieję, że wyjaśnienie mojego przyjaciela zostanie uznane jako jedynie możliwe. Bądź co bądź, wracając jutro do Londynu, wywiozę stąd przykre wspomnienie... Więc pan wraca jutro? Taki mam zamiar.

Czyjaż to stopa śmie nocą tu zmierzać I ten żałobny mój przerywać obrzęd? Z pochodnią nawet! Odstąpmy na chwilę. *Romeo.* Podaj mi oskard i drąg. Weź to pismo; Oddasz je memu ojcu jak najraniej. Daj no pochodnię. Co bądź tu usłyszysz, Albo zobaczysz, pamiętaj, jeżeli Miłe ci życie, pozostać z daleka I nie przerywać biegu mej czynności.

Słowo Dnia

kolwiek

Inni Szukają