United States or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !


Pierwszy pod krzyżem zjawił się na rosłym stajennym kasztanie parobek, z kagańcem, a poznawszy gowartowskiego plenipotenta, uchylił pokornie czapki. Kto to jide? rzucił pytanie Krasnostawski. Pan dochtór! brzmiała odpowiedź. Pod krzyż nadjeżdżała zaprzężona w parę rasowych gniadoszów nejtyczanka, powożona przez wąsatego i porządnie ubranego stangreta.

Dzierżymirski przystanął; podniósł głowę, i spojrzał w oczy natrętowi, a żachnąwszy się niecierpliwie, rzucił mu coś energicznie po włosku. Przestąpiwszy próg kościoła, zdjął kapelusz i odetchnął z ulgą.

Jeśli już w grobie, na grób jej pójść muszę, Stęsknioną do niej niech wypłaczę duszę! Tu się bawiłam, tu zbierałam kwiaty, Ale nie widzę rodzicielskiej chaty: Bo tu inaczej wszystko dawniej stało, Nie tak, jak mi się w pamięci zjawiało«. Tu Jan o ziemię kij i czapkę rzucił, Klęknął i pod krzyż łzawe oko zwrócił. »Tu najprzód, rzecze, na kolana padaj, Tu już nie pytaj, ale dzięki składaj!

Topolski skłonił się wytwornie i przywitał z gospodynią domu, oraz, z wprawą obytego światowca, rozpoczął natychmiast rozmowę. Po twarzy Dzierżymirskiego tymczasem na słowa powitalne żony przemknęło niezadowolenie widoczne i skrzywił się nieznacznie. Postał chwilę w niepewności, poczem, zrezygnowany, rzucił Topolskiemu uprzejmych słów parę i znikł w tłumie gości.

Ależ i owszem, dziękuję bardzo! odparł Krasnostawski, z pośpiechem. Znajdowali się już na ulicy, pan Emil skinął na stangreta parokonnej dorożki, rzucił adres, i pojechali. Ruchem codziennym wrzało wkoło nich strojne wesołe miasto: Słucham pana rzekł Ładyżyński.

Musiała mu jakaś myśl wpaść do głowy, bo przez minutę stał patrząc na mnie z wahaniem, potem chwycił mnie za obie ręce i przyciągnął do matki, a raczej poprostu rzucił na jej kolana. Masz pani jeszcze jedno dziecko, pani Kazimiero, rzekł do niej. Przyjdź do siebie, panuj nad twoim bólem, szanuj życie, bo ono dla niego potrzebne. Słowa te zbudziły mamę z odrętwienia.

Zawoławszy kelnera, Roman rzucił mu dużą srebrną monetę, i odprowadzony głębokim jego ukłonem, opuścił zakład kąpielowy. Niebawem znalazł się na drodze szerokiej, ocienionej drzewami, z szerokiemi po bokach alejami dla pieszych.

Doktor Mortimer skończył czytać niezwykłą opowieść, nasunął na oczy okulary i spojrzał na pana Sherlocka Holmes. Ten ziewnął i rzucił papierosa w ogień. No i cóż? rzekł. Czy historya ta nie jest interesującą? Zapewne, dla zbieracza starych legend i baśni. Doktor Mortimer wyjął z kieszeni gazetę. A teraz, panie Holmes rzekł pokażę panu coś aktualniejszego.

Wesołej zabawy! krzyknął ironicznie nazwany Hermanem, nachyliwszy się do drzwi, zapewne blizko, bo echo głosu jego wstrząsnęło ścianami poddasza, poczem kroki przybyłych oddalać się zaczęły. Westchnienie ulgi podniosło pierś mężczyzny. Kilka kropel zimnego potu upadło mu na rozpostarte dłonie; zbudzony tem jakby, odstąpił od stołu i rzucił się w wycieńczeniu na kanapkę.

Zaś godna jest Waszmościów uwagi osobnéj Grzeczność, którą powinna młódź dla płci nadobnéj Zwłaszcza gdy zacność domu, fortuny szczodroty, Objaśniają wrodzone wdzięki i przymioty. Stąd droga do affektów i stąd się kojarzy Wspaniały domów sojusz tak myślili starzy. A zatem» Tu Pan Sędzia nagłym zwrotem głowy Skinął na Tadeusza, rzucił wzrok surowy, Znać było że przychodził już do wniosków mowy.

Słowo Dnia

zagradzających

Inni Szukają