United States or Faroe Islands ? Vote for the TOP Country of the Week !


Po chwili, w półobrocie głowy, z pod oka, spojrzawszy raz jeszcze na zoraną bruzdami, opaloną twarz szwajcara, zbierającego już rozsypany pieniądz zamyślił się... O, jakże on pragnął w tej chwili, by z garści tych oto pieniędzy, które mu wręczonemi będą za parę minut , zabrakło pięciofrankówki choć jednej!...

Bieganina, ruch, zgiełk, ogarnęły go natychmiast, oszołomiły chwilowo całkiem; w parę minut dopiero, zoryentowawszy się, poszedł Dzierżymirski do rewizyjnej sali, gdzie pobieżną z bagażem swym załatwiwszy formalność, w kwadrans później znalazł się już w dorożce, na bulwarach.

Dziwny aforyzm przychodzi mi do głowy! odezwał się Ładyżyński, w parę minut później. Bardzo, ciekawam, co tam znowu przychodzi panu do głowy?.. zaśmiała się staruszka.

I uspokajał się dopiero, gdy z odpływem nocy tapety więdły, zwijały się, gubiły liście i kwiaty i przerzedzały się jesiennie, przepuszczając dalekie świtanie. Wtedy wśród świergotu tapetowych ptaków, w żółtym zimowym świcie zasypiał na parę godzin gęstym, czarnym snem.

Któż jest ów gentleman z teleskopom w ręku? To admirał Baskerville; służył w Indyach Zachodnich pod Rodneyem. A ten w niebieskim fraku, to sir William Baskerville, który był przewodniczącym w izbie gmin za czasów Pitta. A ów jeździec, naprzeciwko mnie, w aksamitnym spencerze? O! ten wart, aby o nim powiedzieć słów parę. On jest sprawcą nieszczęść naszej rodziny.

Seweryn rękę podaną ujął, nie mogąc zrozumieć, co go ciągnęło w ten wieczór wiosenny do tej źle ubranej i trochę pochylonej kobiety, narzucającej mu się nieledwie pod cieniem szumiących drzew. Stosunek ich trwał parę miesięcy. Seweryn nie był nigdy w domu Anny, znał tylko jej życie z opowiadań kochanki.

Odetchnął parę razy głośno, z ulgą, przeciągnął się, zatrzeszczało staroświeckie łoże, ziewnął smakowicie, zaciągnąwszy się zaś wyborowem cygarem, myśleć począł o ukończonym dniu dzisiejszym, a przełomowym w dotychczasowem życiu jego. Dziś to bowiem odbyło się otwarcie testamentu nieboszczyka.

Trwało to tygodni parę, i nagle skończyło się wszystko... Edmund R-ski, wezwany telegraficznie do umierającej siostry za granicę, wyjechał, pieniądze wyczerpały się równocześnie, a zaniedbana czasowo jego własna zarobkowa praca wysunęła mu się z rąk; ktoś inny, także potrzebujący biedak, zastąpił go.

Marka, tu, na szczycie jej, o parę zaledwie kroków od nich, zagrzmiał właśnie do wtóru innym, zadudnił, głusząc wszystko swą siłą, dzwon olbrzymi i potężny "San Marco." Głos jego tubalny, huczący, zmieszał się z ogólną aryą dzwonów, napełniając echami grzmotów, trzęsąc platformą wieżycy. A jednocześnie Roman i Ola dziwnego doznawali wrażenia.

Rzucił więc okiem na stojący opodal stół duży, przykryty zielonem suknem, a przeznaczony zapewne do sesyi i narad, na otaczające go fotele, skórą kryte, na dwie, szafy książek, zegar cacko starożytne; spojrzał na parę konsol, stolików, i innych zbytkownych gracików wreszcie, zniecierpliwiony dłuższem milczeniem gospodarza, zagadnął: Zatem... panie prezesie?

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają