United States or Grenada ? Vote for the TOP Country of the Week !


Spodem uwieńczon, jak w wianek, W maliny, ciernie i głogi; Boki ma strojne murawą, Głowę ukwieconą w kwiaty, A na niej czeremchy drzewo, A od niej idą trzy drogi: Jedna droga na prawo, Druga droga do chaty, Trzecia droga na lewo. Ja tędy płynę z wiciną, Pytam się ciebie dziewczyno, Co to za piękny kurhanek? =Dziewczyna.=

Pełen niczyjej ciemności i zgrozy, Samemu sobie obcą będę marą, Z jakążbym wówczas miłością i wiarą Modlił się choćby do obrazu brzozy! Jakżebym spłonął łzą szczęścia gorącą, Gdybym znienacka wśród mroków bezczynu Natrafił dłonią, Boga szukającą, Na gniazdo ptasie lub kwiaty jaśminu. W przeddzień swego zmartwychwstania, w przeddzień żywota, Bóg, leżąc w mogile, żmudne liczy chwile.

Kwiaty błękit wieczność wszędzie Nad człowiekiem i aniołem! Nie wrócę już! Monachium, 1840 r. Kiedy kwiaty przyszłą wiosną Tam na wzgórzu znów porosną. Tam po wzgórzu zmierzchnią dobą Ja nie wrócę błądzić z Tobą. Kiedy księżyc nocą ciemną Błyśnie srebrem na wód grobie, Będziesz wołać nadaremno, Nie odpowiem ja już Tobie!

Woźny pas mu odwiązał, pas Słucki, pas lity, Przy którym świecą gęste kutasy jak kity, Z jednéj strony złotogłów w purpurowe kwiaty, Na wywrót jedwab' czarny posrebrzany w kraty; Pas taki można równie kłaść na strony obie, Złotą na dzień galowy, a czarną w żałobie.

Już góra z piersi mgliste otrząsa chylaty, Rannym szumi namazem niwa złotokłosa, Kłania się las i sypie z majowego włosa, Jak z różańca kalifów, rubin i granaty. Łąka w kwiatach, nad łąką latające kwiaty Motyle różnofarbne, niby tęczy kosa, Baldakimem z brylantów okryły niebiosa; Daléj sarańcza ciągnie swój całun skrzydlaty.

I Gowartowskiemu zdaje się równocześnie, że pojazd ten wprost na niego wpada. Tak jest, wyraźnie, wyraźnie!... Czuje bo oto na piersiach swych bolesne grubijańskie uderzenia kopyt końskich... Ach!... To koła rydwanu przemknęły po nim zwycięsko!... Zaszumiało... Posypały się znowu wonnym deszczem kwiaty, muzyka głośniej zabrzmiała. Minęła chwila...

Niechże sen twój wędrowny zielenią poprzedzę! Weź kwiaty w jedną rękę, a w drugą weź miedzę, Połóż kwiaty na rozstaju, Zwilżyj miedzę w tym ruczaju, Co wie o mnie, że trawą brzeg jego nawiedzę. Już słońce mimochodem do rowu napływa, Skrzy się łopuch kosmaty i bujna pokrzywa, Jeno pomyśl, że ci wolno Kochać łątkę i mysz polną I przepiórkę, co z głuchym trzepotem się zrywa!

Gdźie poćiechá: gdźie radość? y twoie weselé? Tákié więc kwiáty leżą kosą podśieczoné, Albo deszczem gwałtownym źiemię złożoné. W którą nadźieię żywiesz? czego czekasz więcéy? Czemu śmierćią żałośći niezbywasz co pręcéy? Dokonayćie prze bogá iéy biédnéy stárośći.

Idź się położyć owdzie pod cisami I ucho przyłóż do ziemi, a skoro Usłyszysz czyje kroki na cmentarzu, Którego ryty grunt łatwo je zdradzi, Wtedy zagwizdnij na znak, że ktoś idzie. Daj mi te kwiaty. Idź, zrób, jakem kazał. *Paź.* Strasznie mi będzie pozostać samemu Wpośród cmentarza; jednakże spróbuję. */

Palce miałaś naoślep skrwawione ich sokiem. Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty, Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory, Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory, I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają