United States or France ? Vote for the TOP Country of the Week !


Złożyli mię kochankowie W grobie na wznak, jak w alkowie, Nie szczędzili mi w mych mękach Ni ostatniej na sen rady, Ni pieśni, ni miodnych trunków, A na nogach i na rękach Dotąd jeszcze czuję ślady Anielskich pocałunków! Pokój mym cieniom. To nie stu rycerzy, lecz sto trupów leży! Nie sto trupów leży, jeno stu rycerzy!

Nim się zdążył obejrzeć, już miał falę na grzbiecie, Nim się zdołał przeżegnać, już nie było go w świecie! Zakłębiły się nurty wyrównała się woda, Znikła torba dziadowska i łysina i broda! Jeno kloc ten chodziwy owa kula drewniana Wypłynęła zwycięsko oj da-dana, da-dana! Wypłynęła niczyja, nie należna nikomu, Wyzwolona z kalectwa, wypłókana ze sromu!

Przejrzyj duszę do dna, bo zbyt mglista... W tym ogrodzie dwoje nas, jak dwoje”... I wyciągnął ku niej usta swoje. Ach, nie po to się czerwienię, Żeby gasić twe pragnienie! I wyciągnął usta w żal zaklęty I skamieniał, szałem ogarnięty, I nie wiedział, że nie dni samotne, Jeno wieki mijają stokrotne. Ach, nie po to się czerwienię, Żeby gasić twe pragnienie!

Tymczasem ona klęczała ciągle kolo filara, płacząc i płacząc bez końca. Zdawało się, że jakiś strumień nieprzebrany z oczów jej spływa. Cała jej rozpacz, gniew, uraza, boleść w łzach tych topniała i jeno dziecko tuliła do twarzy, mocząc szmaty, któremi owinięte było. Organy jęczały, wstrząsając jej duszą do głębi.

Lubię szaty swe liche, gdy nawskroś przemokną Deszczem, jak łzami pieśni, co, szumiąc, zamiera, A nie śpiewam, lecz jeno słowami przez okno W świat wyglądam, choć nie wiem, kto okno otwiera. Niech się pieśni me same ze siebie wygwarzą, Obym ich nie dobywał, ale w sobie dożył! A nie chcę im górować, ni barwić się twarzą, Jeno być niewidzialnym, jak ten, co mnie stworzył.

Niechże sen twój wędrowny zielenią poprzedzę! Weź kwiaty w jedną rękę, a w drugą weź miedzę, Połóż kwiaty na rozstaju, Zwilżyj miedzę w tym ruczaju, Co wie o mnie, że trawą brzeg jego nawiedzę. Już słońce mimochodem do rowu napływa, Skrzy się łopuch kosmaty i bujna pokrzywa, Jeno pomyśl, że ci wolno Kochać łątkę i mysz polną I przepiórkę, co z głuchym trzepotem się zrywa!

Ona zdawna przez jego kochanie Nieśmiertelne pozyskała trwanie I, wtulona w nieuwiędłe liście, Płomieniała odtąd wiekuiście. Ach, nie po to się czerwienię, Żeby gasić twe pragnienie! A on w mgłę się rozcieńczył obladłą, Ciało jego już w nic się rozpadło, Jeno ustom, by mogły całować, Wolno było w ogrodzie wiekować. Ach, nie po to się czerwienię, Żeby gasić twe pragnienie!

Tak spożywałem go: ze wzrokiem w dali, Jakby na zawsze, utkwionym, odruchem Warg swych zajęty, wsłuchany półuchem W chrapliwe, senne i parne oddechy Krów, co mozolnie przeżuwały zioła, Tej ociężałej doznając uciechy, Która im każe nie patrzeć dokoła W nic, jeno przed się znieruchomić pyski, Ociekłe śliną i pachnące mlekiem.

Chodziła sierota po wsi, Obsiedli źli psi. Nie umiał się kto obrać Sieroteczkę ognać. A jak ci mię myje, Nakręca mi szyję; A jak ci mię czesze. Po ziemi mię wlecze; A jak ci mię plecie , Izbę mną zamiecie. Swoim dzieciąteczkom Jagiełki w mleczku gotuje, A mnie sieroteczce Jeno w skorupeczce, Jeszcze nie wiele!.... Swoim dzieciąteczkom chleba z masłem daje, A mnie sieroteczce umacza w popiele.

Zwinięta, nakształt węża, z bólu i rozpaczy Nie dajesz znaku życia jeno konasz raczej, znienacka za dłoń mię pociągasz ku sobie. Jakże łzami przemokłą, znużoną po walce Dźwigam z nurtów pościeli w ramiona obłędne! A nóg twych rozemknione pieszczotami palce Jakże drogie mym ustom i jakże niezbędne!