United States or Wallis and Futuna ? Vote for the TOP Country of the Week !
Córkę swoją małą, pucołowatą dziewczynkę, przezwała „Nabuchodonozorem” a męża „Rakiem”. Siebie samą, jakkolwiek miała na chrzcie św. imię Zofii, nazywała „Żabusią”. Często siadywała na dywanie i bawiła się z córką, przyczem następowała zwykle kłótnia o zabawki, które matka z córką wydzierały sobie wzajemnie...
Mąż, dobry, poczciwy filister, urzędnik w jakiemś towarzystwie asekuracyjnem, podkręcał wąsa i uśmiechał się z zadowoleniem. Dziecinna! ach! jaka dziecinna ta moja Żabusia! Ona, z krzykiem zrywała się z ziemi, siadała na kolanach męża i rozpoczynała śpiewać... Jechał pan Za nim chłop A za nimi żydóweczki Pogubiły patyneczki...
Ja naleję!... dodawała matka biedactwo przeziębło, gotowa zachorować... Ale Żabusia siedziała już na kolanach męża i śpiewała: Jechał pan Za nim chłop... Nabuchodonozor uszczęśliwiony, opierał swą główkę o suknię, patrząc w oczy matki, w której gasły kolejno zmysłowe ogniki. Masz dziesięć groszy wołała Żabusia, dając mężowi monetę idź, zabaw się ty teraz... biedny... Raku! =Koteczek.=
Żabusia jedyne, wypieszczone dziecko, za wzór była wszystkim kobietom stawiana.... I gdy co wieczór zgromadzano się dokoła stołu, oświeconego wiszącą lampą, Żabusia, wycinająca lalki z tektury lub lepiąca abażury, była punktem koncentrującym wszystkie spojrzenia. Ku niej zwracano się, uśmiechano, przesyłano pieszczotliwe słowa.
Słowo Dnia