United States or Zimbabwe ? Vote for the TOP Country of the Week !


Lecz cóż to za cienie majaczą tam, w górze, nad nimi? To górą, w obłokach, płynie mgłą przesłonięty jakiś hufiec inny, zwycięzki mar i duchów, nie ludzi!.. Grzmi tam muzyka, bębnią, strzelają, proporce się chwieją, chorągwie szumią... tamci, tam, zwyciężają niezawodnie!..

I pomyśleć rzekła do księżnej głuchym rozbitym głosem że tam moje dziecko w kaźni, w nędzy, w oczekiwaniu śmierci, a tu w sercu ból i strach, i rozpacz, że trzeba iść do nich, do tych... czołgać się przed nimi o litość, o łaskę, o życie... i do tego wszystkiego brać na siebie kolorowe kokardy.

Szedł krokiem przyśpieszonym, dopóki przestrzeń pomiędzy nami a tamtymi nie zmniejszyła się o połowę; następnie, trzymając się wciąż o sto łokci od nich, szedł za nimi przez całą Oxford Street do Regent Street. Nasi przyjaciele zatrzymali się raz przed wystawą sklepową. Holmes stanął także. Po chwili wydał cichy okrzyk zadowolnienia.

Pobiwszy ludzi, wywrę wściekłość na kobiety: rzeź między nimi sprawię. *Grzegorz.* Rzeź kobiet chcesz przedsiębrać? *Samson.* Nieinaczej: wtłoczę miecz w każdą po kolei. Wiadomo, że się do lwów liczę. *Grzegorz.* Tem lepiej, że się liczysz do zwierząt; bo gdybyś się liczył do ryb, to byłbyś pewnie sztokfiszem. Weźno się za instrument, bo oto nadchodzi dwóch domowników Montekiego.

Subiekci wyładowywali te nowe zapasy sycących bławatnych kolorów i wypełniali nimi, kitowali starannie wszystkie szpary i luki wysokich szaf. Był to rejestr olbrzymi wszelakich kolorów jesieni, ułożony warstwami, usortowany odcieniami, idący w dół i w górę, jak po dźwięcznych schodach, po gamach wszystkich oktaw barwnych.

Władek, który nieco ochłonął i bardzo lubi moje wiersze, prosił mię, abym im coś powiedział. Naturalnie zgodziłem się chętnie i powiedziałem ten smutny, napisany na Wiliją. Na niebie mojem chmury... Wiersz się jej podobał, tylko się dziwiła, czemu piszę takie rzeczy ponure i rozpaczliwe. Czy mi źle z nimi, wśród przyjaciół? Piekło!

Mąż, dobry, poczciwy filister, urzędnik w jakiemś towarzystwie asekuracyjnem, podkręcał wąsa i uśmiechał się z zadowoleniem. Dziecinna! ach! jaka dziecinna ta moja Żabusia! Ona, z krzykiem zrywała się z ziemi, siadała na kolanach męża i rozpoczynała śpiewać... Jechał pan Za nim chłop A za nimi żydóweczki Pogubiły patyneczki...

Ten rycerski dzień wysługi Już się skończył już obrońcę Na spoczynek poszli długi I nad nimi zaszło słońce Przeszłość cała, jasna, żywa Zatonęła w nocną ciszę, Lecz w podziemiach, gdzie spoczywa, Młode dziecię znów kołysze. I choć jeszcze chmurno, mroczno, Już się sercem budzą młodzi, Czuć już jasność niewidoczną, Czuć, że nowy dzień nadchodzi.

O świcie, kiedy korpusik nasz wchodził do wsi, doleciały nas pomieszane krzyki. Zatrzymujemy się; wysłano na zwiady i okazało się, że to okrzyki zwycięstwa! Pierwszy to tryumf! Trzeba było widzieć, jak cieszyliśmy się nimi. Kozacy ci, brodacze, rozbrojeni, szli piechotą ze spuszczonemi głowami i kwaśną miną.

*Benwolio.* Gdybym był tak skory do kłótni, jak ty jesteś, niktby mi życia na pięć kwadransów nie zaręczył. *Merkucio.* Życie twoje przeszłoby zatem bez zaręczyn. *Benwolio.* Patrz, oto idą Kapuleci. *Merkucio.* Zamknij oczy! Co mi do tego! Pójdźcie tu, bo chcę z nimi się rozmówić. Mości panowie, słowo. *Merkucio.* Słowo tylko? I samo słowo? Połącz je z czemś drugiem, Z pchnięciem naprzykład.

Słowo Dnia

przylgnięte

Inni Szukają