United States or Turks and Caicos Islands ? Vote for the TOP Country of the Week !


Młoda kobieta spojrzała z uwielbieniem na męża. Jej koteczek byłby w stanie się zagłodzić z oszczędności, gdyby ona na to pozwoliła. Prawda, że pensyjka bardzo szczupła, gratyfikacyj niema podobno żadnych a procent z jej posagu zaledwie piąty... Przynajmniej tak koteczek powiada. A co kotuchno powie to święte. Żona ślepo ufać mężowi powinna. Tak od dziecka uczono.

Ja naleję!... dodawała matka biedactwo przeziębło, gotowa zachorować... Ale Żabusia siedziała już na kolanach męża i śpiewała: Jechał pan Za nim chłop... Nabuchodonozor uszczęśliwiony, opierał swą główkę o suknię, patrząc w oczy matki, w której gasły kolejno zmysłowe ogniki. Masz dziesięć groszy wołała Żabusia, dając mężowi monetę idź, zabaw się ty teraz... biedny... Raku! =Koteczek.=

Trzeba posłać po szynkę koniecznie, choćby się miał rozgniewać, zresztą, ona wie, że koteczek pokrzepić się musi, wszak większe pół dnia w biurze pracuje! A, wiadomo, biuro strasznie zdrowie niszczy. Podobno nawet suchoty sprowadza... Nie!... Bóg by nie był tak nielitościwy i nie zabrałby jej koteczka nie nawiedziłby go tak strasznem cierpieniem.

Jeść się jej chciało, obejrzała się na kredensową szafkę majaczącą w półcieniu. Była tam wprawdzie pieczeń pozostała z obiadu, ale koteczek dysponował barszczyk na jutrzejszy obiad, z pieczeni będą uszka... nie można więc poruszyć, nie można!... Józia zwinęła się teraz prawie w kłębek i głowę smutnie zwiesiła. Jakoś jej tak smutno! tak bardzo, bardzo smutno, jak nigdy nie było! Dlaczego?

O! gdyby on miał, dodałby jej nieraz do miesięcznej pensyi... raz nawet dał jej na to słowo honoru, choć ona bynajmniej nie żądała takiego dowodu, ona wierzy mu we wszystkiem. Tylko jakże to można pozwolić, aby koteczek jadł do herbaty samą bułeczkę?!...

Lecz tak wierzyła mu, tak bardzo ufała w jegomałżeńską uczciwość”, że myśl zdrady nie postała nigdy w jej głowie. Myśli pewnie o gratyfikacyi a może... może o niej! Wszak wczoraj jeszcze, wychodząc, powiedział: Dla kogóż się zapracowuję, jeśli nie dla ciebie? Biedny! drogi koteczek!... Ach! ona by życie swoje dla niego oddała!

Zkądże ona wziąśćby mogła na takie zbytkowne rzeczy, ona, której koteczek z najwyższą trudnością zaledwie jest w stanie skromną kwotę co pierwszego, na utrzymanie domu wręczyć?... A potem, gdy zabraknie... a! niech Bóg zachowa! koteczek nie doda ani grosza, choćby głodem zamrzeć przyszło.

Ona patrzyła jeszcze długą chwilę, zdumiona, przerażona powtarzając cichutko: Koteczek? koteczek? Lampka przed Matką Boską dopalała się prawie, a nikt nie myślał o dolaniu oliwy. Cicho było bardzo w sypialnym pokoiku. Obadwa łóżka małżeńskie były próżne, choć już druga wybiła na kuchennym zegarze. Józia, bosa i w koszuli, siedziała skulona na oknie, czekając na powrót męża.

Wszak on wraca tak codziennie, wraca późno a ona czeka nań i zimą i latem skurczona przy szybie, pełna niewytłomaczonej chęci ujrzenia go powracającego. Zegary miejskie biją w pół do trzeciej. Na twarzy Józi płyną dwie wielkie, gorące łzy zamiast serca, czuje że jej się otwiera rana... rana ta piecze, boli, pali jakby zarzewie... A wynędzniałe usta szepczą: Boże!... niech koteczek wróci!...

Pragnie go jednak zatrzymać choćby chwilkę jeszcze. A... co chcesz jutro na obiad? pyta śpiesznie, wciskając głowę pomiędzy ramiona. A!... co chcesz, byle tanie odpowiada koteczek, otwierając drzwi do przedpokoju najlepiej barszczyk, bo może późno wrócę...