Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 1 maja 2025
Służąca zaśmiała się zalotnie i głośno, lokajczyk zaś pędem porwał się z miejsca i poleciał na górę, w parę minut później, z pokorną miną, otwierając drzwi Ładyżyńskiemu. Ej, malutki!.. pogroził mu znów palcem pan Emil, poczem, zdjąwszy paltot, zapytał: Był tu kto? Owszem, proszę jaśnie pana, oto bilety odparł chłopak pośpiesznie, podając małą tackę ze stołu.
Wwiercał się tą chytrością w swe interlokutorki, gwałcił cynizmem tego spojrzenia najwstydliwsze, najintymniejsze w nich rezerwy i dosięgał wymykające się w najgłębszym zakamarku, przypierał do ściany i łaskotał, drapał ironicznym palcem, póki nie dołaskotał się błysku zrozumienia i śmiechu, śmiechu przyznania i porozumienia się, którym w końcu musiało się kapitulować.
Ty mi policyę jeszcze naprowadzisz tym palcem! Do sionki wchodowej zwróciła się, lecz stanęła nagle jak wryta, na widok myszurysa drzemiącego na klocku wśród porozrzucanych wiórów. Jojne! Jojne! Jojne, rudy, mały, pokręcony, z sześcioma palcami u lewej ręki, prawdziwy „rarytas” hotelowy, porwał się na równe nogi. Schlufst du? Naaa! schlaf i nit!...
Tadeusz długo patrzył na nie, Nieśmiał iść w ogród: tylko wsparł się na parkanie, Oczy podniósł, i s palcem do ust przyciśnionym Kazał sam sobie milczeć, by słowem kwapioném Nie rozerwał myślenia; potém w czoło stukał, Niby do wspomnień dawnych uśpionych w niém pukał, Nakoniec gryząc palce do krwi się zadrasnął, I na cały głos dobrze, dobrze mi tak! wrzasnął.
Czego pan szuka?... Łyżeczki! A to po co? Zamieszać! A niemożesz pan palcem?... I zlazłszy z kolan nauczyciela, „wyjątkowe” dziecię zmieszało się z tłumem gości, depcząc po jedwabnych trenach dam i lakierkach mężczyzn. Pan Wentzel pozostał w swoim kąciku z filiżanką herbaty w ręku. Przed nim jakaś tęga brunetka prezentowała swą pełną szyję w oświetleniu płynącem z góry.
Świdrowały te oczy dzień cały i wierciły dziury w ścianach, mrugały, tłoczyły się, trzepocąc rzęsami, z palcem przy ustach, jedne przez drugie, pełne chichotu i psoty. Napełniały pokój świergotem i szeptem, rozsypywały się, jak motyle, dookoła wieloramiennej lampy, uderzały tłumem barwnym w matowe, starcze dziurki od kluczy.
Przekupka prawdziwa, Dobra, lecz swarliwa, Oj, da dana, dana! Warszawo kochana! 7 i 8 wiersz każdej strofki powtarza się. Jeżdżę sobie na kogucie Zapomocą dyablą. Kto mi kiwnie palcem w bucie, Tego zaraz szablą! Jem i piję, wesół żyję, Bez wszelakiej troski. Dobra nasza, w górę flasza! Wiwat, pan Twardowski!
Wiadomo było po co się po cieniu słania, od czasu do czasu tylko pod latarnię podchodząc; dzieci małe znały ją nawet i palcem wskazywały, mówiąc z przedwcześnie rozwiniętą złośliwością: Małpa! idzie małpa!... Ona wygrażała im tłustą czerwoną pięścią i rzucała gradem łupin od orzechów, których miała zawsze pełne kieszenie.
Słowo Dnia
Inni Szukają