United States or Cuba ? Vote for the TOP Country of the Week !


Widzi się w łące, Jakoś mimo wiedzy. Nie znalazł-ci tam przysmaków, Chwastowiska, ni bodziaków, Lecz koniczyny do pasa. „Będziesz się miała zpyszna! Tylko ty, człowiecze, Zmiłuj się, śpij!” Tak westchnął i siecze a siecze. Psu oskoma i pokusa: „Mój osłosiu, od rana jestem naczczo, mdli mię, Ty masz wędzonkę w jukach, ztad czuć po dymie, Pozwól, że dam jej całusa! Wiesz jak zrobimy?

*Romeo.* Znowu mi będziesz prawił o wygnaniu. *O. Laurenty.* Dam ci broń przeciw temu wyrazowi; Balsamem w przeciwnościach filozofia; W tej więc otuchę czerp, będąc wygnanym. *Romeo.* Wygnanym jednak! o, precz z filozofią! Czyż filozofia zdoła stworzyć Julię? Przestawić miasto? Zmienić wyrok księcia? Nic z niej: bezsilna ona, nie mów o niej. *O. Laurenty.* Szaleni więc głuchymi, jak widzę.

*Romeo.* Jest to panicz zakochany w swym języku, zdolny wypowiedzieć więcej w ciągu jednej minuty, niż milczeć przez cały miesiąc. *Marta.* Jeżeli on na mnie co powiedział, dam ja mu, chociażby był zuchwalszy, niż jest, i miał ze sobą dwudziestu sobie podobnych drabów; a jeżeli mi ujdzie, to znajdę takich, co to potrafią. A, hultaj! czy to ja jestem jego kochanicą, jego poniewieradłem!

Bywaj zdrów, bądź zdrowa; A kiedy ich masz znowu odwiedzić? po roku. Odpychasz mię? czém twoje serce już postradał? Lecz jam go nigdy nie miał; czyli broni cnota? Lecz ty pieścisz innego; czy że nie dam złota? Lecz jam go wprzódy nie dał a ciebie posiadał.

I Dzierżymirski, wzburzony nagle, podniósł głowę hardo, wstrząsnął bujną czupryną, śniada twarz jego przybrała wyraz energii, oraz niezłomnej woli, i wyszeptał: Nie dam się, nie dam!.. zacisnął instynktownie pięści i dokończył ciszej jeszcze: Korzą się oni przede mną, kornymi zostaną; bo ja tak chcę i tak być musi!..

Koniu smutny do śmierci Z białą pręgą lejc na szerci, Zaprzyjaźnij się ze mną, jak to czynisz z wołem, Wejdź do mojej chałupy, siądź razem za stołem. Dam ci wody z mego dzbana, Dam ci cukru, dam ci siana, Dam bryłę szczerej soli, gleń świeżego chleba I przez okno otwarte przychylę ci nieba. Nie sęp oczu brwi sitowiem, Powiem tobie, wszystko powiem!

Różne też były dla dam i męszczyzn potrawy: Tu roznoszono tace s całą służbą kawy, Tace ogromne, w kwiaty ślicznie malowane, Na nich kurzące wonnie imbryki blaszane, I s porcelany saskiej złote filiżanki, Przy każdéj garnuszeczek mały do śmietanki.

Niechcę! protestuje z miluchnym dąsem pójdę sama! Rak tu zostanie i będzie Nabuchodonozorowi cacka ustawiał!... Ależ!... No! sprzeciwiasz się? Nie... tylko kawa!... Pójdziesz jak wrócę... wtenczas dam ci dziesiątkę, inaczej, z czem Rak do cukierni pójdzie?... Mąż jeszcze próbuje opozycyi. Żabusia tak chce! woła młoda kobieta, uśmiechając się zalotnie. Żabusia bardzo prosi, główka tak boli!...

No, to proszę iść odpocząć, ja zostanę i dam znać, gdy zajdzie tego potrzeba stanowczo odezwał się Krasnostawski. Po opieraniu się dłuższem, staruszka, znużona i senna wysunęła się z pokoju, Krasnostawski zaś, podszedłszy do fotelu, stojącego przy łóżku, usiadł ciężko.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają