United States or Sierra Leone ? Vote for the TOP Country of the Week !


Królewna Czarnych Wysp, podwójną bielą rąk Rozwidniająca zmierzch w miłosnych żądz pośpiechu, Rozdawczyni snów i mąk, Pełna zdrady, pełna grzechu, Całująca własne dłonie, Zanim czar utracą w zgonie, Dziś o północy w ogrodzie, W kwiatach, w rosach, w cieniu, w chłodzie Umarła.

Pan Stanisław został za życia pogrzebanym, modlono się już z góry za niego, a pusta, niefrasobliwa młodość, nie znająca zapewne jeszcze, co to ból prawdziwy i żal po drogiej sercu stracie poszła dalej, śmiech zaś jej srebrzysty odbił się raz jeszcze na zakręcie alei o ukryty w drzew cieniu pomnik okazały.

Stare, mądre drzwi, których ciemne westchnienia wpuszczały i wypuszczały tych ludzi, milczący świadkowie wchodzenia i wychodzenia matki, córek i synów otworzyły się bezgłośnie jak odrzwia szafy i weszliśmy w ich życie. Siedzieli jakby w cieniu swego losu i nie bronili się w pierwszych niezręcznych gestach wydalinam swoją tajemnicę. Czyż nie byliśmy krwią i losem spokrewnieni z nimi?

O tej swojej przyjaźni raz w cieniu dąbrowy Kiedy gadali, łącząc swoje czułe mowy Do kukań zozul i krakań gawronich, Alić ryknęło raptem coś koło nich. Leszek na dąb; nuż po pniu skakać jak dzięciolek. Mieszek tej sztuki nie umie, Tylko wyciąga z dołu ręce i „Kumie!” Kum już wylazł na wierzchołek.

Czyś w mgle potracił kolana? „Czyś snem pomiażdżył swe nogi? „Po coś mię brał na barana, „By zgubić drogę w pół drogi? „Czemuś łbem utkwił na cieniu? „Z trudem w twych barach się mieszczę! „Ciekawym, wieczysty leniu. „Dokąd poniesiesz mnie jeszcze?”

Jak robak zdeptany, wiła się na zimnych flizach świątyni, cała drżąca od bólu, którego określić nie była w stanie. Czuła dobrze swą krzywdę, ale kryła się z nią w cieniu, i choć on tam był, o kilka kroków nie chciała mu się już narzucać z nędzą swoją.

I śnią mu się nasze twarze, niby niczyje, Ręce nasze krwawe i lewe i prawe, I to życie, co po śmierci nie wie, gdzie żyje, Jeno szuka siebie po własnym pogrzebie. Mówmy wobec jego zgonu To, co mówi dzwon do dzwonu Późnym wieczorem. Nie zakłóćmy snu bożego, bożej niemoty! Któż Boga obudzi pierwszy z pośród ludzi? Kto rozepnie w jego cieniu swoje namioty?

Tam, po uczcie artystycznej ducha, przechodzono właśnie do dużej pustej jadalnej sali, by z kolei przystąpić do uczty ciała i pokrzepić się jadłem, za stawionem pokaźnie i suto, na olbrzymim podłużnym, przybranym kwiatami, stole. Roman stanął w cieniu portyery, u wejścia jednego z ustronnych buduarów, gdzie w tej chwili nie było nikogo, i objął spojrzeniem swych gości.

Wuj Marek, mały, zgarbiony, o twarzy wyjałowionej z płci, siedział w swym szarym bankructwie, pogodzony z losem, w cieniu bezgranicznej pogardy, w którym zdawał się wypoczywać. W jego szarych oczach tlił się daleki żar ogrodu, rozpięty w oknie.

Pragnie się od niej odczepić za jakąkolwiek cenę, drżąc, aby go z dworku Burbów nie zobaczyli z „ładacznicą”, rozmawiającego pośrodku ulicy. Wyrywa jej rękaw i uciekać szybko zaczyna, nieoglądając się nawet po za siebie. Olka stoi jak przykuta na środku ulicy, nie śmiejąc gonić niknącego w cieniu brata.

Słowo Dnia

obicia

Inni Szukają