United States or Guam ? Vote for the TOP Country of the Week !


Tymczasem za oknem uczepiona prawie o ramę stała Olka, z oczyma szeroko rozwartemi, z których dwie strugi płynęły. Wiatr, wiewając muślinową zasłoną, ukazywał jej wnętrze wesołej, widnej izby, napełnionej rozbawionymi ludźmi. Dźwięki harmonijki serce jej szarpały na strzępy z piersi wydzierało się westchnienie, w jęk prawie psi przechodzące.

Że Olka była małpą w całem słowa tego znaczeniu, o tem wiedziało nietylko całe Żółkiewskie, ale nawet i het daleko po za rogatkami znano jej rudy, wiecznie rozczochrany warkocz i kaftanik w kratki, wydarty na łokciach a aksamitem u szyi ubrany. Szczególniej wieczorami, o zmroku pełno jej było po wązkich uliczkach przedmieścia.

Pod drzewami temi Olka przesypiała nieraz całe popołudnia, gdy zamiast iść do szkoły, wolała podchodzić pod łokcie przechodniom i, skomląc, wyżebrać parę centów. Najadłszy się owoców lub pierników, cała zamorusana, rzucała się w trawę, tuż około fontanny, z której płynął wązki srebrny bicz wody.

Olka miała nostalgię tych wielkich kamienic, rozweselonych purpurową barwą pierzyn z ganków i z okien zwieszonych, tych dziedzińców nagle, brutalnie roztwierających się na zielony plac mustry, lub cały szereg fortyfikacyj w mgłę błękitną spowitych.

Koło komina kręciła się mała dziewczyna, bosa, podkasana, z długim a cienkim warkoczem spadającym na wypukłe plecy. W kolebce, koło łóżka dzieciak z brudnych łachmanów kostropatą głowę wytykał i wyciągał rękę, w której tkwiła drewniana łyżka, obmazana resztką przyschniętych kartofli. Olka teraz już zupełnie do ziemi przysiadła, a obie ręce o bruk wsparłszy, ciągle w okno suteryny patrzyła.

Olka stała teraz przed kamienicą, w której wraz z tatlem i Wickiem tyle lat spędziła i pochyliwszy się do okienka suteryny zaglądać zaczęła. Inni ludzie tam mieszkali, inna pościel, inne łóżko stało już w kącie, którego ściany nawpół pleśnią były zasnute. Świeczkacentówka”, oprawna w blaszany lichtarz, słabo ćmiła się na stole, do połowy garnkami zastawionym.

Pragnie się od niej odczepić za jakąkolwiek cenę, drżąc, aby go z dworku Burbów nie zobaczyli z „ładacznicą”, rozmawiającego pośrodku ulicy. Wyrywa jej rękaw i uciekać szybko zaczyna, nieoglądając się nawet po za siebie. Olka stoi jak przykuta na środku ulicy, nie śmiejąc gonić niknącego w cieniu brata.

On, według usposobienia, usuwał przekleństwem lub dobrem słowem, cały teraz przejęty ważnością swego stanowiska ważnością zięcia Burby, który, choć w grosze nie tak bardzo zasobny, cieszył się poważaniem całego cechu stolarzy. Olka nie podchodziła nigdy w stronę ulicy Piaskowej, gdzie teraz mieszkał Wicek wraz z żoną i teściem.

Trzy lata upłynęło, a Olka ciągle włóczyła się po przedmieściu zdobywszy sobie powoli nawet sympatyę ogółu. Nazywano ogólnem mianemmałpylecz, że zachowywała się względnie przyzwoiciej, „grajzlerówkimówiły o niej: Choć małpa, ale porządna dziewczyna! Zaokrągliła się, wypełniała i tylko twarz miała niezdrową bladość strawionej bezsennością i trunkami kobiety.

Słowo Dnia

obicia

Inni Szukają