United States or Kenya ? Vote for the TOP Country of the Week !


Po chwili mała lampka oświetlała już poddasze, młody człowiek zaś, raz jeszcze obejrzawszy się wkoło, szybko, sięgnął do kieszeni swego ubrania. Nerwowo, śpiesznie wydobył stamtąd wręczony niedawno portfel skórzany i, z błyskiem ciekawości w oczach roztworzywszy go, położył na stole.

Widział naokoło siebie domowników, zbiegłych na odgłos strzału, żonę ze łzami w oczach, dzieci przerażone nowością widoku, sługi, zaglądające ciekawie przez uchylone drzwi, i gdy naokoło niego krążyć będzie ten cały tłum, pełen zgryzot i kłopotów, które jutro już inne zastąpią, pełen szczerego smutku, skazanego na prędkie pocieszenie, on leżeć będzie spokojny i pogardliwy.

I półcienie jakieś, tajemnicze, mgliste wsunęły się równocześnie na poddasze zaludniły cicho puste, zakurzone kąty jego... Siedzący młody człowiek zrywa się nagle z krzesła swego. Bo oto niespodzianie dwoić mu się w oczach zaczyna...

Dyńdzio zajmował dwie facyatki położone na drugiem piętrze, i domowi, chcąc unikać wymówienia imienia najstarszego z rodu, nazywali locum Kundlagórą”. Matka jednak wzruszała ramionami. Pewnie coś nabroił lub chce coś uzyskać mówiła smutnym głosem. No!... kto wie! kto wie! protestował ojciec, może się wreszcie upamięta i przestanie zatruwać nam życie. Matce łzy stawały w oczach.

Z nagła otworzyło się okno ciemnym ziewnięciem i płachta ciemności wionęła przez pokój. W świetle błyskawicy ujrzałem ojca mego w rozwianej bieliźnie, jak ze straszliwym przekleństwem wylewał potężnym chlustem w okno zawartość nocnika w noc szumiącą jak muszla. 2 Mój ojciec powoli zanikał, wiądł w oczach.

Coś za jedna, że podobasz mi się W swym bożystym na ziemi zarysie? Zal mi przeżal ptaka, co odlata, Dla cię umrę z nieżalu do świata. Blada jesteś, jak to słońce w zimie, Kędy dom twój i jak ci na imię? Dom mój stoi na ziemi uboczu, A na imię nic nie mam, prócz oczu. Nic w tych oczach nie mam, prócz wieczoru, Pewna byłam twojego wyboru.

Powóz ruszył; pan Emil, po chwili milczenia, przemówił nagle: Przepraszam stokrotnie, że widząc ciekawość w oczach pańskich, nie kończę opowiadania... Pozwolisz pan, że mu zadam dwa pytania: czy masz pan dobrą pamięć i dokąd pan jedziesz? Jadę do rodzinnego miasta, a pamięć mam wyborną! uśmiechnął się Krasnostawski. Otóż to bardzo dobrze.

Nieledwie słychać było kroki rzadkiego przechodnia idącego wzdłuż domów. Od czasu do czasu zaskrzeczała papuga siedząca na balkonie przeciwległego domu. To było wszystko. Seweryn kładł teraz na siebie komplet z białej flaneli w niebieskie paski. Stanął przed lustrem i włożywszy ręce w kieszenie od kurtki, przyglądać się sobie począł. Pomimo lekkiego znużenia w oczach, miał cerę zdrową i świeżą.

Po chwili zaś, poprawiwszy poprzednio zalotnie tualetę swą i włosy, stanęła znowu w pierwotnej pozycyi u okna, w ciemnym tak samo i tym razem pokoju, z lornetką przy oczach. Zbliżający się tymczasem od strony morza parowiec stawał właśnie już w przystani.

Tego nadto już było dla rozbolałego zazdrością i bólem męskiego serca! Nie czynnie, lecz moralnie spoliczkowany po raz drugi, Krasnostawski zachwiał się powtórnie, jak nieprzytomny, w oczach pociemniało mu zawirowały altana i drzewa parku... Kocham cię! szepnęły w oddechu cichutko, jak skarga, usta jego i omdlały runął u stóp kobiety, zdeptany jej postępkiem...