United States or Mali ? Vote for the TOP Country of the Week !


Ona, sapiąc, przechylona, ciągnęła dalej swą pracę, zdzierając ze zmarłej obówie, szarpiąc trupa, nie czując prawie chłodu nóg zesztywniałych, które pozbawione osłony, zabielały nagle jasną barwą szarych, pocerowanych ciemną bawełną pończoch. Dokonawszy swego dzieła, właścicielka cofnęła się szybko, otworzyła drzwi i z siłą cisnęła daleko, w głąb korytarza buciki.

Jakaś głąb wielka i jasna opływała mu wtedy duszę, i wyrwawszy prawie z zawiasów cielesnych, niosła na przestwory dalekie, gdzie zostawał już całkiem sam z jedną myślą swoją. I wtedy przeczucie tej wieczności, w którą nie wierzył, lecz której nie zaprzeczał nigdy, ogarniało go na chwilę lękiem tęsknoty zaziemskiej, samotności bezgranicznej.

Cisza jest tu straszna, bo okno wychodzi na podwórze, a w domach francuskich ogromnie spokoju pilnują. Tuż obok huczy gwarem i krzykiem Boul-Mich, a w tym pokoju nawet mysz nie zaskrobie. Zdjął mię jakiś niemiły lęk, dziwne wrażenie, które obiega po całej skórze i zewsząd w głąb się przeciska.

Więc nie wołaj po imieniu Tej, co z Tobą nigdy razem Już nie będzie lecz w milczeniu Pójdź do grobu siądź nad głazem! Tam wspominaj gorżką dolę Życia mego zatrutego! I nabożnie moje bole Złóż w pamięci serca Twego! Gdzie cisza? Roma, November 1840. Tak więc ciągle z burz na burze Wśród błyskawic po otchłani Bez wytchnięcia, bez przystani się wreszcie w głąb zanurzę!

W przedziale wagonu drugiej klasy było tylko dwoje ludzi. Kobieta młoda, ubrana w strój lekki, dystyngowany, z szarego materyału, drzemała, czy spała, wciśnięta w głąb, z główką opartą o poduszkę boczną mężczyzna zaś, siedzący naprzeciw, trzymał delikatnie w dłoniach pozostawioną w uścisku jej rączkę drobną, i pochylony z lekka, patrzył z miłością w znużone rysy i bladą twarzyczkę kobiety.

Czekam, jedno z świateł, skupionych na jaskrze, Dotrze do mnie wraz z przerwą obłoków na niebie I w pierś moją uderzy i cały się zaskrzę I łące nagle drogę rozwidnię do siebie. W głąb podwórza świt przenika sennie, Słychać bicie dwóch sprzecznych zegarów. Na śmietniku skrzy się drogocennie Potłuczonych resztka okularów. Kiedy z rynny jaskółka wylata, Mur w ślad za nią zda się rość w obłoki!

Tam siedział ojciec, jak w ptaszarni, na wysokim stołku, a gołębniki registratur szeleściły plikami papierów i wszystkie gniazda i dziuple pełne były świergotu cyfr. Głąb wielkiego sklepu ciemniała i wzbogacała się z dnia na dzień zapasami sukna, szewiotów, aksamitów i kortów.

W jednym z pozagrobowych parków, uroczyście Zamiecionym skrzydłami bezsennych aniołów, W cieniu drzew, co po ziemskich dziedziczą swe liście Pożółkłe i zbyteczne, z duszą, niby ołów, Ciężką, chociaż pozbytą życia nędz i lichot, Na ławie marmurowej wysmukły Don Kichot Siedzi, dumając nad tem, że dumać nie warto, I pośmiertnem spojrzeniem, co nie sięga dalej, Niźli dłoń rozmodlona, obrzuca głąb alej, Gdzie ślad życia na piasku starannie zatarto.

Krasnostawski milknie, i rozglągając się bacznie dokoła, kieruje się w głąb parku, idzie z wolna zamyślony, a trzymaną w ręku długą nahajką co chwila uderza się machinalnie po wysokich, okopconych butach...

Odwrócone do niego tyłem lub bokiem, przystawały w aroganckim kontra poście, przestępowały z nogi na nogę, grając kokieteryjnym obuwiem, przepuszczały z góry na dół po smukłym ciele wężową grę członków, atakując nią spoza swej niedbałej nieodpowiedzialności podnieconego widza, którego ignorowały. Tak cofano się, wsuwano w głąb z wyrachowaniem, otwierając wolną przestrzeń dla aktywności gościa.

Słowo Dnia

obrzędzie

Inni Szukają