United States or Egypt ? Vote for the TOP Country of the Week !


Pierwszy wiersz. Kiedy po zerwaniu z Maryą minęła pierwsza, nieutulona, nieokiełzana, prawie głośna rozpacz, Jan Karski jeszcze więcej odsunął się od ludzi i wtedy zaczął tęsknić. W oczach pobladły mu wszystkie barwy i w szarą mgłę smutku, jednostajną i miękką owinęły się dlań wszystkie kształty.

Wtedy radość przesilna złamała go i rzuciła na kolana; gwałtowne łkanie rozdarło mu pierś, a zaciśnięte usta powtarzać zaczęły bezwiednym, bardzo cichym szeptem: Droga, droga, droga... Kiedy Karski znalazł się potem na ulicy, czuł w sobie wielkie zmęczenie ciała, ale w myślach miał teraz spokojność łagodną i cichą, jakgdyby odblask tej wielkiej radości, którąby odzyskanie jej mu dało.

Karski wstrzymał się na chwilę i w zmroku pospiesznie przeczytał to, co był napisał. Nagle zdało mu się, że ciemny pąsowy rumieniec wystąpił mu na twarz. Więc doprawdy stała mu się już tak obojętną i obcą, że wiersze teraz o niej pisać mógł spokojnie, gdy przedtem każde jej wspomnienie wstrząsało go do głębi?

Najchętniej jednak Karski krył się w ciszę kościelną, w pół jasny brzask pod sklepionymi łukami chłodnych, pustych świątyń.

Przecież zawsze ja chodziłam po sprawunki. Czy ty?... Nic więcej? KARSKI. Ja nie mogę patrzeć, jak ty się tu niszczysz, bez tchu przebiegasz te sześć pięter. Przecież to ciebie z nóg zupełnie zbija. Zofia spostrzega, że zostały jej w ręku pieniądze, których Karski zapomniał. Może to ja się łudzę? Nie, nie, to się czuje.

Czas jeszcze. Przysporzyło mi to jednak drogi. ZOFIA. Nie ciekaw jesteś go widzieć? tylekroć mówiłeś mi o nim jeszcze w Warszawie. Tyle lat nie widzieliście się... KARSKI. I możemy się nie zobaczyć. Wszystko jedno! Mój Boże, cóż nas dziś łączy? Od tych lat, kiedyśmy się znali, kilku ludzi przesunęło się przezemnie, a ja sam nawet nie wiem, jak się zwali i dokąd poszli. No, spójrz na mnie.

Teraz jednak, ochłonąwszy z pierwszego wrażenia, widzę, że może nie miałem tyle racyi, ilem sobie początkowo przypisywał. Mniejsza zresztą o racyę, ale rola szlachetnego obrońcy bywa czasem śmieszna i kto wie, czym właśnie takiej roli tutaj nie odegrał. Gdyby Łużecka była dowcipna, przysłałaby mi paczkę biletów wizytowych z takim np. napisem: JEAN KARSKI défenseur de l'amour outragé.

Z mrokiem nocy, co od krańca w kraniec nad miastem się roztoczyła i błysnęła tysiącem gwiazd zimnych, spadał mu na duszę smutek coraz cięższy, jakgdyby po raz drugi stracił gorzej jeszcze i nieodwołalniej... dramat w jednym akcie. OSOBY: ANDRZEJ TUROWICZ lat 34. ZOFIA, jego żona lat 25. JAN KARSKI lat 28.

Gdybyśmy na ulicy nocować mieli, to wiedziałam, że się nam nic nie stanie i że ja nic złego do ciebie i do mnie nie dopuszczę. KARSKI. Nie, nie tak, nie tak. Ja mam być poetą, artystą, ale ja nic nie stworzę, ja nic nie kocham. Ja się niczego, niczego nie lękam, ale i nic nie kocham. ZOFIA. Ty nic nie stworzysz? A kto napisał: »Widziałem krew na duszy mojej«? Kto napisał: »Złote gromy«?

Słowo Dnia

obrzędzie

Inni Szukają