United States or El Salvador ? Vote for the TOP Country of the Week !


Wracam, jak zawsze, z biura, przychodzę do domu, szukam cię po wszystkich pokojach. Służący powiada mi, że pani wyszła i podaje mi kartkę twoją. Nie, to być nie może, ja temu nie wierzę to nieprawda, to sen. Nikt o tem w Warszawie nie wie, moja matka codzień pyta się ciebie ona kochała cię jak własną córkę. A ty taka święta, taka czysta, ty tutaj, ty...

Jest Laura Lyons inicyały L. L. , ale ona mieszka w Coombe-Tracey. Kto to taki? spytałem. Córka starego Franklanda. Jakto? Więc ten dziwak ma córkę? Ma. Wyszła za artystę, nazwiskiem Lyons, który przybył tu dla malowania okolicy. Opuścił żonę, choć mówią, że i ona nie jest bez winy. Ojciec wyparł jej się. Biedna kobieta ma ciężkie życie... Z czegóż się utrzymuje?

Poczytujemy tenwypadekza morderstwo; podejrzanym jest nietylko przyjaciel pani, mr. Stapleton, lecz i jego żona... Mrs. Lyons zerwała się na równe nogi. Jego żona?... krzyknęła. Tak. Rzecz wyszła na jaw. Osoba, która dotychczas uchodziła za jego siostrę, jest właściwie jego żoną... Pani Lyons usiadła znowu, jej palce ściskały poręcz fotela z taką siłą, że paznogcie zbielały.

Wreszcie drzwi się otwarły i mama wyszła do przedpokoju, oparta na ramieniu księżnej, jeszcze bledsza i bardziej osłabiona, niż zwykle. Panna Felicya biegła za nią, przytrzymując i upinając szpilkami fioletową szarfę dokoła czarnego kapelusza. Jeszcze chwilka wołała zadyszana. Trzeba przecie, żeby leżało porządnie. Gotowe się rozpiąć a wtedy powiedzą, że pani umyślnie w żałobie przyjechała.

A jednak i teraz ten stary ksiądz stał nieugięty i niezachwiany, tylko więcej bruzd miał na czole, tylko surowiej i smutniej patrzały siwe oczy z pod brwi ściągniętych. Zaledwie Leoncia wyszła, zwrócił się do panny Felicyi, całującej jego rękę. Czyście przygotowały co potrzeba do nabożeństwa? Pewnie zapomniałyście w tym waszym smutku i kłopocie. Panna Felicya klasnęła w dłonie. Prawda, zawołała.

Nieszczęście wniesiesz do każdego domu, Gdy mnie zostawisz śród żalu i sromu; Młody, niebaczną wziąłeś przed się drogę, Ja cię przeżegnać , ja puścić nie mogęTu żona, płacząc, wyszła za próg chatki, Bo czuła razem srom i miłość matki; Za nią Bronika z trwogą i łzą w oku. Wiesław, twarz kryjąc, stał kornie na boku.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają