Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 8 października 2025


Jeszcze pod zlewą rosy obfitej niezwykle Kwiat się wątły ugina i ziemi dosięga, I młodych jeszcze mrówek cwałująca wstęga, Zachowując kształt w biegu, różowieje nikle. Jakaż radość bezbronna i z jakąż łez siłą Wzbiera we mnie i serce obnaża na światy, Gdy zaoczę tej nocy narodzone kwiaty W miejscu, gdzie jeszcze wczoraj tych kwiatów nie było!

O ziemio włoska! dziś mi nie żal ciebie Za to, że wieczną ty się maisz wiosną, Że po twych drogach święte mirty rosną, Że jak Archanioł twe słońce na niebie I że jak Anioł bladawszego lica Świeci twój księżyc, niebios twych dziewica Że z każdej w zmierzchu tkniętéj mórz twych fali Bryzgnięta piana, jak diament się pali Że po twych brzegach lecące luciole Tańczą noc całą w sennych kwiatów kole, Świecąc w powietrzu skrzydełek iskrami, Aniołki-stróże nad twych łąk różami!

Rzeźwią się wiatry, dzienna wolnieje posucha, Na barki Czatyrdahu spada lampa światów, Rozbija się, rozlewa strumienie szkarłatów, I gaśnie. Błędny pielgrzym ogląda się, słucha: Już góry poczerniały, w dolinach noc głucha, Źródła szemrzą jak przez sen na łożu z bławatów, Powietrze tchnące wonią, muzyką kwiatów, Mówi do serca głosem tajemnym dla ucha.

W promieniach radosnych jesiennego słońca, w ciszy, grającej tylko poważnym szumem drzew ogrodu w chwilowym nieładzie wpół przygasłych świec i poodsuwanych kwiatów, niewzruszony w swym majestacie śmierci umarły pozostał sam. Od pogrzebu Januarego Gowartowskiego minęło dni kilka.

Lecz czego lękała się dotąd najbardziej, to tej rany właśnie, zadanej kochającemu sercu ojcowskiemu przez córkę, depczącą przywiązanie do niej silne i bez upamiętania dla ułudnej fatamorgany zmysłowych rozkoszy, dla miłości kwiatów i ponęt... Pan January, z głową na piersi schyloną, milczał teraz, ukrywszy twarz w dłonie.

Snop ten, biegnąc ukośnie, padał na stół pokryty różową bawełnianą serwetą, na której stała szklanka do połowy wypitej wody, karafka, kawałek sznura ciemno czerwonego, odpalonego na jednym końcu i trochę kwiatów sztucznych, pogniecionych i zwiniętych w kłębek. Bliżej okna leżało przewrócone krzesełko, z którego materac wypadł na środek pokoju. Reszta przedmiotów tonęła po kątach w cieniu.

Kto tylko ściągnął do głębiny ramię, Tak straszna jest kwiatów władza, Że go natychmiast choroba wyłamie I śmierć gwałtowna ugadza. „Choć czas te dzieje wymazał z pamięci, Pozostał sam odgłos kary Dotąd w swych baśniach prostota go święci I kwiaty nazywa cary .” To mówiąc, pani zwolna się oddala; Topią się statki i sieci, Szum słychać w puszczy, poburzona fala Z łoskotem do brzegu leci;

Przyjdzie radość tym szlakiem, który jej się zdarzy, Bądźmy zawsze gotowi i zawsze na straży. Księżyc utkwi ponad studnią, Gwiazdy w mroku się zaludnią Snem, co jeszcze daleki, choć się zbliska marzy. Za daleka mi byłaś wpośród kwiatów cienia Łąko zielona Łąko, szumna od istnienia! Chcę, byś była taka bliska, Jak ta łza, co gardło ściska, Kiedy w niem się zapóźni śpiew twego imienia!

Słowo Dnia

cmentarza

Inni Szukają