Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 19 lipca 2025
On ciągle patrzył na nią, dziwiąc się i zazdroszcząc tej żywotnej sile, która kazała jej poruszać się, śmiać, denerwować i wyrzucać z siebie całą kaskadę słów i chęci. Wiecznie i ciągle od pewnego czasu obserwował tak wszystkich, sam ciągle bezsilny, pełen przewidzeń, halucynacyj, widząc koniec wszystkiego, nie mogąc zbudzić się z odrętwienia zmysłów, w jakie popadał z dniem każdym.
Nie dokończył, bo czółno się gwałtownie przechyliło a on z dziką radością, po raz pierwszy w życiu roześmiany serdecznym, gorącym śmiechem, w wodę skoczył, waląc się głową naprzód, tak jak zwyczajnie na swój tapczan w kredensie się walił. Teraz kołatki tryumfalnie wypłynęły nad brzeg stawu i dzwoniły ciągle mistyczną litanię w obłoku białym, z ziemi się wznoszącym.
Ciągle ktoś wchodził i, nie zatrzymując się, spieszył do improwizowanej kaplicy. Na palcach, po cichu wcisnąłem się do sypialni. W swoim wielkim fotelu koło łóżka siedziała mama. Zdawało się, że śpi, bo oczy miała pół przymknięte, nieruchome, jakby martwa, bez jednej kropli krwi. Prałat stał koło niej, trzymając w rękach dłoń jej zwisła bezwładnie na poręczy.
A to ztąd widzi pan poszło: Posłyszała kiedyś pod balkonem na ulicy gwiżdżącą papugę. Odejść nie chciała. Wzięłam ją na ręce i gwizdałam jej w uszko przez całą drogę. Później... ciągle prosiła gwizdaj, Papuziu! ja gwizdałam! Ach Boże!... ja gwizdałam! Porwała się nagle, jakby ocucona. Ja pana nudzę, co? Pan i tak smutny! Lecz on rękę wyciągnął.
Napróżno, zdjąwszy jej rękawiczki, zwijał je starannie i wsuwał pomiędzy poduszki powozu, napróżno chwalił jej nowy dolman, na który wyszło z pięćset łokci koronki, ona siedziała ciągle chmurna, z brwiami ściągniętemi, z twarzą gniewnie wykrzywioną. Dlaczego tak późno przyjechałeś? zapytała wreszcie, zwracając się twarzą do swego towarzysza. Nie mogłem! wierz mi! tłomaczył się mężczyzna.
Żyły mu na skroniach nabiegły, wyglądał jak pijany. Chciał podejść do Juluśka, lecz malec szedł już ku drzwiom, dumny, zadowolony z uczynionego wrażenia, mrucząc ciągle: A co? Niemówiłem, że gdy powiem prawdę, to mnie za drzwi wyrzucą?! W dziecinnym pokoju pali się niewielka lampa, przysłonięta zielonym abażurem.
Z łaski nieba Zostawię mu kęs niezły szlacheckiego chleba; Już mu też czas obmyśleć los, postanowienie: Ale zważajno Aśćka moje utrapienie! Wiesz że Pan Jacek brat mój, Tadeusza ociec Dziwny człowiek, zamiarów jego trudno dociec, Niechce wracać do kraju, Bóg wié gdzie się kryje, Nawet niechęć synowi oznajmić że żyje, A ciągle nim zarządza.
Tymczasem ona klęczała ciągle kolo filara, płacząc i płacząc bez końca. Zdawało się, że jakiś strumień nieprzebrany z oczów jej spływa. Cała jej rozpacz, gniew, uraza, boleść w łzach tych topniała i jeno dziecko tuliła do twarzy, mocząc szmaty, któremi owinięte było. Organy jęczały, wstrząsając jej duszą do głębi.
Dzierżymirski, pochylony nad grubą księgą, której cyfr i kolumn ich nie widział zgoła pogrążonym się ciągle być zdawał całkowicie, w rachunku i pracy. Milczenie zupełne panowało w pokoju, w ciszy zegar wydzwonił niebawem godzinę wpół do dwunastej. Roman się ocknął; zostawało mu już tylko pół godziny czasu.
Ciągle stękała, chorując już od lat czterech, zaraz po urodzeniu nieżywej dziewczynki. Doktór mówił, że to anemia, ale ona nawet w części nie powiedziała doktorowi, co i gdzie ją boli. Poco? lekarstwa drogie a ledwo koniec z końcem ściągnąć można... Wprawdzie koteczek jest niewybredny, je, co mu podadzą nawet ją samą do oszczędności zachęca.
Słowo Dnia
Inni Szukają