Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 12 września 2025


Zbawcą pełnej niepokoju marszałkowej okazał się wówczas Emil Ładyżyński, przyjaciel całego domu Gowartowskich, stary kawaler, sprytny wyga wielkomiejski, a poza tem człowiek rozumny i bystry bardzo. Zebrawszy naprędce wskazówek tu i ówdzie, wpadł od razu na trop właściwy. Domysły jego były trafne. A ja powiadam pani marszałkowej, że panna Ola używa już miodowych miesięcy!

I Ładyżyński wyciągnął, przy tych słowach, rękę do Krasnostawskiego, a ścisnąwszy silnie, rzekł jeszcze. Powinszować mogę tylko, żeś się pan otrząsł ze skrupułów, i życzyć powodzenia na przyszłość!.. Krasnostawski skłonił się, milcząc. Pan Emil zaś, przechodząc natychmiast na inny temat, już mówił: Wiesz pan co?.. Siadaj pan ze mną!.. Mam panu X rzeczy ciekawych do opowiedzenia. Cóż, zgoda?

Czy nie miała racyi? Krasnostawski milczał. Pieścili dziewczynę ciągnął w tym samym tonie Ładyżyński upodobała sobie Dzierżymirskiego wara!

Dziwny aforyzm przychodzi mi do głowy! odezwał się Ładyżyński, w parę minut później. Bardzo, ciekawam, co tam znowu przychodzi panu do głowy?.. zaśmiała się staruszka.

Ładyżyński nie odpowiedział; wszedłszy do nieoświetlonego salonu, gdzie grała Ola, odezwał się w ukłonie: Wszak pani pozwoli, nieprawdaż?... Bym zagrał sobie prozaicznie, terre

Temu lat sześć, czy ośm, Topolski miał przyjaciółkę w teatralnych sferach.. Otóż pewnego wieczora, zaprzysięgając sobie w duszy uroczyście, że puści w trąbę swoją magnifikę, idzie Topolski do niej na ostatnie randez vous... Naturalnie w kieszeni kilka tysiączków mając w zapasie Ładyżyński urwał, zaśmiał się i puściwszy z ust kółko dymu, mówił dalej.

Pani Dzierżymirska była tak bardzo uprzejmą zaprosić mnie, bo złożyłem jej wizytę, lecz prezesa, jako nader zwykle zajętego podobno, nie widziałem... Ba... ba... c'est simple potwierdził Ładyżyński nasz prezesunio jest to człowiek, który jest wszędzie, ale nigdy u siebie w domu... Voulez vous, przedstawię pana.

Przeszła, minęła, jak sen jaki złoty! zadeklamował Ładyżyński, z patosem. zgubionyś młodzieńcze! dorzucił, i pochylił się nad suknem zielonem. Gram z tyłu poinformował ostatni, śmiertelny cios...

Babiego lata nić wpada tu z wietrzykiem i osiada cicho na bujnej siwej czuprynie zmarłego... W tej samej chwili drzwi od komnatki odmykają się ostrożnie i do pokoju wsuwa się rosły, siwiejący już mężczyzna... To Ładyżyński. I on, przygnany straszną wieścią choroby groźnej, podążył do przyjaciela lat młodych, przybywszy jednak za późno.

Topolski, zatrzymany i uproszony przez panie, zostawał na noc w Gowartowie, obecnie zaś namawiał Olę do zagrania na fortepianie. Ale kiedy mówię panu broniła się, śmiejąc, młoda kobieta, że teraz właśnie czuje się niemożliwie usposobioną do muzyki... Upewniam pana, go boleć będą uszy!.. O, mnie nigdy! Chyba pana Emila? odparł Topolski. Ładyżyński nie znosił muzyki.

Słowo Dnia

umilkłá

Inni Szukają