Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 10 września 2025


Wiele mam? zapytał po chwili. A, prawda... odpowiedział sam sobie pan Emil, osiemdziesiąt sześć!... Przepadłeś pan z kretesem. Za chwilę requiescat in pace!.. Przy tych słowach, Ładyżyński pochylił się znów bilardem. Pod wprawnem uderzeniem jego kija, dotykane, cofane, kierowane zręcznie, posypały się niebawem liczne karambole.

Maryan zajął jedno z lepszych miejsc, tuż obok dobrze wydekoltowanej mężatki i włożywszy ręce w kieszenie, patrzył i usta wydymał. Julusiek zatrzymał się chwilę przed panem Wentzlem. Cóż pan tak tkwi koło ściany? Niemoże pan usiąść?... Pan Wentzel obejrzał się za fotelem, czując, że parę osób zwraca na niego uwagę. W pobliżu właśnie stał wspaniały fotel obrzucony makatą.

Pomyśl pani, że to dla niego, dla ratunku syna szepnęła księżna, obejmując i przyciskając do siebie moją matkę. Dla Stasia, dla naszego chłopca drogiego dodała panna Felicya, nachylając się do jej ręki. Drzwi się zamknęły. Przez chwilę słyszałem kroki na schodach, potem z ulicy doleciał trzask zamykających się drzwiczek i głuchy turkot karety po błotnistej ulicy. Potem zrobiło się cicho.

teraz chwile, gdy zazdroszczę Władkowi tak, że chociaż nie umarłem, zazdroszczę mu życia, jakgdybym wiedział, że on mnie przeżyje.

Ona patrzyła jeszcze długą chwilę, zdumiona, przerażona powtarzając cichutko: Koteczek? koteczek? Lampka przed Matką Boską dopalała się prawie, a nikt nie myślał o dolaniu oliwy. Cicho było bardzo w sypialnym pokoiku. Obadwa łóżka małżeńskie były próżne, choć już druga wybiła na kuchennym zegarze. Józia, bosa i w koszuli, siedziała skulona na oknie, czekając na powrót męża.

Roman, przyśpieszając bezustannie kroku, wyrzucać teraz począł sobie, że zostawił żonę samą; niepokoiła go myśl uporczywa, nie cierpi ona może na migrenę, lecz, że to początek zapewne słabości zupełnie innej; wszak wszystkie choroby zazwyczaj rozpoczynają się bólem głowy. Po co tu przyszedł?... By bezużytecznie odgrzebywać minione chwile? Ależ to nonsens zupełny.

Przekroczywszy pewien punkt napięcia, przypływ zatrzymuje się i cofa, atmosfera gaśnie i przekwita, możliwości więdną i rozpadają się w nicość, oszalałe szare maki ekscytacji rozsypują się w popiół. Będziemy wiecznie żałowali, żeśmy wtedy wyszli na chwilę z magazynu konfekcji podejrzanej konduity. Nigdy nie trafimy już doń z powrotem. Będziemy błądzili od szyldu do szyldu i mylili się setki razy.

Nie opowiedziała i nie opowie bo, oto on wyjeżdża jutro i ma jej właśnie to powiedzieć za chwilę, skoro tylko tamta z po za zasłony śpiewać przestanie. Doszedł już do tego stopnia osłabienia i rozdrażnienia, że nie lubi i nie umie mówić, gdy kto śpiewa. Tymczasem Minuśka nalewa sobie kieliszek koniaku.

Dzwoni tak głośno, że on zatyka uszy i głowę w poduszkę chowa, ale głos ten słyszy: dzwon, dzwon, dzwon... A każdy nowy ton łączy się z echem poprzednich i biją coraz dźwięczniej, coraz silniej, dusza rozkołysana ich dźwiękiem drga i odrywać się poczyna. O żelazne chwile! I czuje je. Zdarto mu skalp z głowy i na nagą kość z góry padają krople, pluszcza i zalewają mu oczy.

I nagle, wywołane przypomnieniem, stanęły mu w myśli jasno te chwile dawne !.. Ukazała mu się żywo w wyobraźni straszna noc moralnego przełomu jego życia, noc udręczeń w izdebce na poddaszu noc walki z uczciwością z jednej strony, a nędzą, ułudą miłości, pragnieniem życia z drugiej!...

Słowo Dnia

gruntownych

Inni Szukają