United States or Nicaragua ? Vote for the TOP Country of the Week !


Uczyniliście wy to wszystko? Zastąpiliścież dziewczęciu temu matkę, wykonywując wspólnie ten nałożony na was obowiązek, z konieczną drobiazgowością, z którą w istocie częstokroć nie rachują się rodzicielki same?...

I niech z Bogiem, z Duchem w niebie, Mam przy sobie Ciebie, na wieki wieków. Amen. Przed świtaniem kurzy pieli, Usłyszeli Matkę Bożą; A ona szła rajską drogą, Niesła księgi na lewicy, A Jezusa po prawicy. Napotkała Ewanieliją: „Gdzie to idziesz Panno Maryo?” „Do kościoła na jutrznią, Z jutrzni na ranną mszą. Z rannéj mszy na wielką.”

W kościele zrobiło się bardzo cicho, wszystkie oczy zwróciły się ku ołtarzowi. Pomódlmy się na intencyę Bogu wiadomą. Prośmy Matkę Najświętszą... Słowa się urwały i znów było cicho przez chwilę. Naraz od tylnych ławek rozległ się głośny jęk i płacz i w tejże chwili kościół cały zatrząsł się od łkania.

Nie násyćiłáś mych uszu swymi piosnkámi, Y trochę teraz płácę sowićie łzámi: A tyś áni umiéráiąc śpiéwáć przestáłá, Lecz mátkę, ucáłowawszy, tákeś żegnáłá: Iuż ia tobie moiá mátko, służyć nie będę, Ani twym wdźięcznym stołem mieyscá záśiędę: Przyydźie mi klucze położyć, sáméy precz iacháć, Domu rodźiców swych miłych wiecznie zániecháć.

W podany kubek nalał Wiesław miodu: »Przyjmij kroplę z obcego ogrodu, Piękna Halino, jak tobie słodyczy Na całe życie serce moje życzy«. Na to Halina pytającem okiem Patrzy na matkę; odwrócona bokiem, Białe odzienie zarzuca na głowę, Tak zasłoniona, wypija połowę, Połowę Wiesław wypełnił do dna; A jako zorza wśród lata pogodna, Rumianym wstydem jaśniała Halina.

Ola zasad takich nie miała, a z czyjejże to było winy? Najprzód, naturalnie, ojca, Januarego, lecz następnie i jej przecie, zastępującą Oli odeszłą z tej ziemi matkę.

Ludzie niegdyś szanowali, a dawniéj jeszcze całowała matka moja, a dzisiaj mewa w téj czaszce uwiła gniazdo i mieszka; dajcie wy pokój białemu ptakowi Boga. Ja znałem matkę jego matki, gdzież jest? gdzie gile które przylatywały ubierać róż girlandami suche drzewa Syberyi, abym sobie przypomniał jabłonie sadów moich w ziemi ojczystéj.

Masz pan co jeść, gdzie mieszkać, masz pewnie rodzinę, ojca, matkę a może i żonę a takiś pan skwaszony ciągle. Nie powiem, żeby to ja, co to jak ten psiak bez gniazda po świecie się tyram i już z rozpaczy do francuzów przystałam i oto się Falfandierowej wysługuję. Psia krew! dobrze że mnie trochę po francuzku nauczyli, to i co zarobię na to marne życie... oj! marne!

Z żoną Stanisław wychodzi z komory, Wnosi do izby dwa pieniężne wory; Czterysta złotych ułożył na ławie I tak powiada: »Zgarnij to, Wiesławie, Jedź do Krakowa, a za te talary Kup mi dwa konie i wybierz do pary. A cóż droższego mieć możesz od matki? Jedneć to moje przed grobem dostatki«. Bronika matkę objęła za szyję I wstyd rumiany na jej piersi kryje, Lecz pusty uśmiech zwraca na Wiesława.

Cały dzień konno, w wieczór końska grzywa Poduszką moją, przy niej noc wystoję, A rankiem znowu trąba na koń wzywa Że wtenczas, kiedy moi rówiennicy, Jeżdżąc na kijach, szablami z łuczywa Bezpiecznie grali sobie po ulicy, By siwą matkę lub dziecinną siostrę, Zabawić wojny kłamanym obrazem: Wtenczas z Tatary jam gonił na ostre, Lub wręcz z Polaki ścinał się żelazem!