Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 10 września 2025


Na chwilę, minut parę, znikło im z oczu wszystko, przesłonięte mgłą jakby, z której jedna jedyna wyłoniła się tylko miłość. Wokoło zaś wciąż nie było nikogo. W cieniu drzew tonął w mroku tajemniczym, cisz zadumanych pełnym "quai Perdonnet," nadbrzeżna aleja w Vevey, wijąc się brzegiem Lemanu, u stóp rozrzuconego w górze szwajcarskiego miasta.

Wzrok jego przy tem, z zadowoleniem objął dłuższą chwilę całą postać Orlęckiego, mówiąc do siebie mimo woli wyraźnie; Patrzcie?.. nie spodziewałem się!.. Zatem odezwał się niebawem objąć może szanowny pan inną, lepszą nawet posadę od tej, którą przeznaczałem w myśli dla niego. Cóż to za miejsce? zagadnął Orlęcki.

I postawszy tak długą chwilę, jakby rozmarzone, znikły niebawem, splecione w uścisku, niezdolne napawać się długo poza sobą niczem, nawet pięknem przyrody... W ślad prawie zatem nastała ciemność nieprzejrzana i zapanowała nad miastem pamiątek.

Dzierżymirski jednocześnie skinął głową i znikł za drzwiami, Ola zaś odwróciła się i niedbale rozpięła białą, koronkami obszytą, parasolkę. Promienie i blaski majowe zalśniły się jeszcze na jej postaci chwilę, i powóz znikł, pochłonięty wielkomiejskim wirem. Kaskadą świateł i blasków płoną rzęsiście apartamenty Romanowstwa Dzierżymirskich...

Ale tymczasem ta mgiełka uśmiechu, która się zarysowała pod miękkim i pięknym jego wąsem, zawiązek pożądania, który napiął się na jego skroniach pulsującą żyłą, natężenie trzymające przez chwilę jego rysy w skupieniu upadły z powrotem w nicość i twarz odeszła w nieobecność, zapomniała o sobie, rozwiała się,

Poczem, gdy pieniądz ów schowała, obsypując ofiarodawcę swego potokiem słodko przyprawionych komunałów, zadzwonił na lokaja: Posłuszny, zjawił się sługa za chwilę. Proś pana hrabiego! rozkazał Dzierżymirski. Już wyszedł.

C'est charmant!.. zatrzymał się chwilę i sięgnął po zegarek do kieszeni. O! trzecia już dochodzi... Niebawem wrócą... Dzierżymirski tymczasem, słuchając, nie słuchał, pogrążony wciąż w myślach.

Maniek! wyrzekła suchym, bezdźwięcznym głosem nie hałasuj, wiesz że mnie głowa bo... Reszta słów uwięzła jej w gardle. Dostrzegła Seweryna i obiema rękami schwyciła się za piersi. Pobladła jak ściana i na chwilę oczy przymknąwszy, oparcia ciałem szukała. On poznał także, poznał odrazu, jakkolwiek straszną zmianą te lat siedem naznaczyły się na jej twarzy.

*Książę.* Zamknijcie usta żalowi na chwilę, Póki zagadki tej nie rozwiążemy I nie zbadamy jej źródła i wątku: Wtedy sam stanę na skarg waszych czele I będę waszej boleści heroldem. Stawcie, na kogo pada podejrzenie.

Barrymore stał pod oknem i trzymał świecę przy samej szybie. Zwrócony był do mnie profilem; widziałem na jego twarzy wyczekiwanie i niepokój. Przez chwilę stał nieruchomo, wreszcie coś mruknął, machnął ręką i świecę odstawił. Uciekłem do mego pokoju. Niebawem doleciały mnie znowu ciche kroki. Barrymore wracał.

Słowo Dnia

gruntownych

Inni Szukają