Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 5 października 2025


Do gumien przyjechano niebawem; przed otwartą pustą stodołą zawrzał ruch; wkrótce ułożono porządnie pałacowe meble, przykryto je, drzwi zamknięto szczelnie i Krasnostawski, rad z ostatniego na służbie spełnionego obowiązku wyjechał z wioski. Puściwszy konia luzem, zamyślony, znalazł się w kwadrans później w lesie, gdzie, znużony, zsiadł z konia i rozłożył się swobodnie na murawie.

W parę minut później pojazd, unoszący go, znikł za wjazdową bramą pałacu... Stojący na ganku Krasnostawski poruszył się machinalnie i przez milczące pałacowe komnaty skierował do pokoju pana Januarego. Cóż? jakże?.. zapytał zapłakanej staruszki, siedzącej koło łoża chorego. Teraz... leży niby spokojnie wyjąkała cicho.

W kilka miesięcy później, Irek kupił sobie wąskie porte-bonheur i kazał je zakuć na ręku. Było to szczytem elegancyi i szyku. Wysuwał teraz rękę z pod mankietu i błyskał złotem bransoletki, drażniąc ciekawych niezwykłem tem zjawiskiem. Gdy go pytano wymijał zręcznie odpowiedzi, honorem się znów zastawiając...

Gdy marszałkowa wymawiała te ostatnie wyrazy, instynktownie przysunęła się do brata, chcąc pocieszyć go zapewne, lecz w tej samej chwili spojrzenie jej padło na drzwi od salonu, i drgnęła nerwowo. Zdało jej się, że ktoś dotyka właśnie klamki... Rzeczywiście, w sekundę później rozległo się trzykrotne pukanie, w ślad za tem zaś służący zawiadomił, że podano kolacyę i herbatę.

Jezus Marya! myślę sobie, dziecko!... gwiżdżę wciąż ona już nie oddycha, ja głowę tracę... i ludzie mnie znaleźli z dzieckiem na ręku ciągle po pokoju chodzącą. Podobno nawet jeszcze gwizdałam!... Co pan chcesz!... Dostałam bzika. Niemiałam nic mego... jedną!... Oprzytomniałam później i czasem, kiedy sama jestem, mówię sobie: zagwizdaj, Papuziu!... gwiżdżę!... i płaczę!

Zwolna przerzedzał się tuman skrzydlaty, w końcu na pobojowisku została sama Adela, wyczerpana, dysząca, oraz mój ojciec z miną zafrasowaną i zawstydzoną, gotów do przyjęcia każdej kapitulacji. W chwilę później schodził mój ojciec ze schodów swojego dominium człowiek złamany, król-banita, który stracił tron i królowanie.

Wstydzicie się swych pudeł! niech was wstyd nie pali, Znałem myśliwych lepszych od was, a chybiali; Trafiać, chybiać, poprawiać, to kolej strzelecka. Ja sam, chociaż ze strzelbą włóczę się od dziecka, Chybiałem; chybiał sławny ów strzelec Tułoszczyk, Nawet nie zawsze trafiał pan Rejtan nieboszczyk. O Rejtanie opowiem później.

To się wie! odparł Kundel, wyciągając swe brudne ręce i kładąc je na wspaniałych ramionach klęczącej u stóp jego żydówki. W miesiąc później rodzice Kundla wyjeżdżali na letnie mieszkanie. W domu pozostawał Dyńdzio i stary stróż. Ojciec po dwutygodniowym na wsi odpoczynku miał powrócić do miasta i objąć nadal swe zajęcia biurowe.

Świt zorzy wyjrzał nieśmiało spoza stepu, pól szerokich, orzeźwił się w toni sennego jeszcze stawu i wśliznął do altany ciekawy... Nie było w niej już jednak nikogo, zarówno jak i nigdzie, w pobliżu: Niebo zaróżawiało się stopniowo, początkowo ledwo dostrzegalnie, bojaźliwie, później zaś coraz silniej i śmielej. Przeciągając się lubieżnie, wstawała jutrzenka z obłoków puszystych pościeli.

W paręset lat późniéj, dzieci pewnego szlifierza okularów, bawiąc się szkłami, ustawiły jedno przed drugiem i przekonały się, że przez dwa szkła powiększające lepiéj widać niż przez jedno. Zawiadomiły o tem dziwnem zdarzeniu ojca, który począł wyrabiać rurki z dwoma szkłami powiększającemi i sprzedawał je jako zabawkę.

Słowo Dnia

siemieński

Inni Szukają