Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 20 września 2025


Tu, na górze nad nami wskazał sufit palcem i roześmiał się mieszka drugie dziwadło: Pamiętasz... ta mała, nasze vis-a-vis, żółta stara panna... Otóż wynajmuje ona pięć pokoi próżnych naokoło siebie, a wiesz dlaczego? Tu Roman po raz drugi głośniej jeszcze parsknął śmiechem. Żeby jej w nocy nie hałasowano! Mądrzejsza od naszej sąsiadki, co?... Ola zaśmiała się z kolei srebrzyście.

Tu, dzięki dziedzictwu pana Januarego, położeniu towarzyskiemu żony i, odnowionym własnym stosunkom, zdobył Roman to, co do dziś dnia posiadał. Energiczny, rzutki, giętki, sprytny i pełen ambicyi zaszedł wysoko. Ola kochała go dotąd niezmiennie, ludzie korzyli się przed jego rozumem, stosunkami, wpływami, a jednak nie był on zgoła szczęśliwym!..

Ku dwom mężczyznom wypadła Ola... Jak lwica, rzuciła się natychmiast pomiędzy nich, a obroniwszy Topolskiego, gwałtownie, szybko, wymierzyła Krasnostawskiemu dwukrotny policzek... Jak rażony obuchem, zachwiał się pod tem uderzeniem mężczyzna, cofnął się wstecz, blady, jak ściana, oszalały, straszny. Zaległa chwila milczenia...

Kilka kaczek po drodze jego zerwało się trwożliwie, myśliwiec jednak nie zadawał sobie trudu strzelać do nich, bo oto znowu, wywołane na pozór drobnostką, pochłonęły bezpodzielnie pana Januarego wspomnienia smutne. Rok temu, podobnie jak dziś, polował on tutaj. Razem z Olą wyjechali o drugiej, nocą, i przybyli nad staw przy księżycu jeszcze.

Kolacya rozpoczęta, pani Ola cię szuka, goście dopytują się o ciebie bezustannie, a tyś, jak w wodę wpadł... Bój się Boga, wielki człowieku, cóż z ciebie za gospodarz domu!?.. i pan Emil, wziąwszy pod rękę Dzierżymirskiego, prowadzić go począł poprzez salony. Roman zaś teraz dopiero zdał sobie sprawy dokładnie, jak widocznie długo nie było go pomiędzy gośćmi.

On i Ola wszak to jedno. Dziś zatem, pomimo praw miejscowych, de facto, stawał się panem okazałej i pańskiej, własnej fortuny. I pokryta, stłumiona ważnością chwili, smutkiem Oli, oraz całego domu przez dzień cały teraz dopiero, w ciszy uśpienia pałacu, w czterech ścianach sypialni, rozsadzać poczęło Dzierżymirskiemu piersi egoistyczne zadowolenie wewnętrzne.

Wbrew zapowiedzi, danej pani Oli jeszcze na raucie, przyśpieszył Topolski swój przyjazd do odziedziczonych w pobliżu Gowartowa dóbr swoich "Szczęsnaja". Bawił już tu przeszło od sześciu tygodni, będąc nader częstym gościem osamotnionej prezesowej Dzierżymirskiej; Ola zaś, nie mająca prawie tu ni rozrywki, ni towarzystwa żadnego, zazwyczaj niezmiernie mu rada była.

Przepraszam stokrotnie!.. przepraszam!.. i pocałował biegnącą po fortepianie białą rączkę, wychylającą się z fałdzistego rękawa wyżej łokcia. Przeprasza się niżej! rzuciła żartobliwie Ola. Ciemność winna temu... rzucił lekko Topolski.

Roman przy tej ostatniej myśli, wyrzuciwszy z ust dogasającego papierosa, żachnął się niecierpliwie. Bo na przykład ten Francuz, czyż nie wzbudzał w nim słusznego gniewu? Młodzik nieznośny, z bezmyślnym, banalnym wiecznie na ustach uśmiechem, z którego jednak Ola bezustannie tak szczerze się śmiała...

Skądsiś od Wielkiego Kanału, w pewnych od siebie, odstępach, dolatywało właśnie echo silnego męskiego głosu, przy akompaniamencie chóru innych. Pojedziemy może gondolą, jak myślisz? zapytała Ola słyszysz jak ładnie śpiewają?.. Dobrze, moje życie, jedziemy!.. odparł wesoło Roman.

Słowo Dnia

umilkłá

Inni Szukają