Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 20 września 2025


Ola jeszcze bardziej przytuliła się do męża, jakby szukając obrony przed czemś, czy przed kimś, Dzierżymirski silniej przygarnął do siebie. Równocześnie, jakby kierowane wzajemnym odruchem jednomyślnym i uczuciem wzajemnem, twarze ich zbliżyły się i złączyły usta!...

Od czasu, jak tu przybył na ratunek i piąte przez dziesiąte zdołał rozpytać się o początek i przebieg pożaru, myśl jedna i ta sama dręczyła go bezustannie: gdzie Topolski i Ola?.. Że nic złego im się nie stało wiedział... Co robią zatem sami tak długo?..

Rzuciwszy opodal kapelusz i podróżna torebkę, usiadł wygodnie na fotelu i spokojnym już zupełnie głosem zapytał: No, więc cóż, na Boga, stało się z Olą? wyjechała dokąd?... Zmęczonym pewnie jesteś i głodnym przerwała bratu Melania może kazać dać ci herbaty, przekąski?... i mówiąc to, przycisnęła guzik elektrycznego dzwonka.

Ta sama inteligentna i piękna twarz południowca, taż sama młodzieńcza szybkość ruchów, oraz niezmienna wytworność sylwetki całej cechowały go obecnie tak, jak i przed paru laty. A ileż, ileż zdarzeń przewinęło się dotąd w życiu jego! Po odbyciu żałoby na wsi, w Gowartowie, przyjechał z Olą do miasta.

Przecież ten tramwaj do naszego hotelu nie idzie, a tylko w przeciwną stronę?! zauważyła zdziwiona Ola. Nic nie szkodzi. Pozbędziemy się tego kulfona! odrzekł po polsku Roman. No, wsiadaj!... rzucił gniewnie do ociągającej się żony, i pchnął z lekka do czekającego na nich tramwaju.

W pobliżu hotelu, zamieszkiwanego przez Dzierżymirskich, muzyka grająca zazwyczaj na placu Świętego Marka, rozbrzmiewała kaskadą ochoczych tonów przed kawiarnią, przepełnioną ludźmi, snującymi się również wszędzie, gdzie tylko było rzucić okiem. Ola, zdążając ku przystani, wymijała ich szybko, w oddali widziała już wśród idących sylwetkę Romana, całą białą, górującą wzrostem nad innymi.

Uśmiechnięta, cicha spała tam Ola... Z pod lekkiej kołdry wysunęła się jej główka urocza, rzęsy długie kładły swe cienie na rumianą twarzyczkę, usteczka ponętne z koralu marzącym, od rzeczywistości dalekim, rozchylały się uśmiechem... Dzierżymirski patrzył wciąż na nią, z czułością współczuciem, bólem... Biedna!.. biedna!.. wyszeptał Biedna!.. powtórzył ciszej jeszcze.

Ola... Ola!.. szepce półgłosem, pomny i tylko najdroższej sercu istoty, i znalazłszy się na dole, skręca gwałtownie w prawo, ku pokojom pani domu... Po omacku, przewracając meble, biegnie Topolski przed siebie, jak nieprzytomny... We względnej ciszy, towarzyszy mu tylko coraz wyraźniejszy odgłos palącego się pałacu...

Oczy Dzierżymirskiego, pełne zamyślenia, prawie bezustannie spoczywały na krajobrazie u podnóża góry, z rzadka przenosząc się, obojętne, na towarzystwo. Wzrok jego wtedy zatrzymywał się głównie na Oli. Zaduma smętna, od otoczenia daleka, znikała wówczas na chwilę z jego oblicza, źrenice zaś czarne Romana, ciemniejszemi stawały się, badawcze... Nader korzystnie zaś dnia tego wyglądała pani Ola.

A, prawda! potwierdził Roman. Zabawnie wyglądają na swoich daszkach, jak liliputy... zauważył jeszcze i ująwszy ramię żony, zbliżył się znów ku balustradzie od strony morza. Patrz! rzekł przyciszonym głosem, wskazując na prawo ląd stały widzisz te otulone mgłami sylwety miast i gór?.. Widzę potwierdziła Ola.

Słowo Dnia

umilkłá

Inni Szukają