Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 20 września 2025
Ola, Topolski i nieodstępny ich satelita, pan Emil, używali przejażdżki łódką po stawie, w tą stronę więc skierowała kroki marszałkowa. Wkrótce przed nią zaszkliła się tafla stawu, staruszka usiadła na ławeczce i posłała spojrzenie w dal...
Ola z lubością wciągnęła w piersi oddech wiosennej nocy, poczem rzekła: Ach, jak przyjemnie... czujesz, Romciu? Co za miły i świeży powiew!..
Siedzący na balkonie Topolski łowił tony z lubością, przez grzeczność tylko prowadząc rozmowę z marszałkową i klnąc zarazem w duszy jej obecność, przeszkadzającą mu we flircie z Olą. Niebawem wybiła w ciszy domu godzina jedenasta.
To jest... źle mówię!.. rzekł seryo całkiem, uśmiechnąwszy się atoli w duchu do siebie o kobiecie, nie jednostce, bynajmniej myślałem wówczas, ale o ogólnym w niej symbolu kobiecości!.. Jak to! nie rozumiem dobrze pana... zdziwiła się Ola. Cóż bowiem wspólnego ma wschód słońca...
Na progu gmachu Dzierżymirski obejrzał się i spotkał ze wzrokiem Oli. Spojrzeniami wzajemnie pożegnali się jeszcze pieszczotliwie, poczem Ola odwróciła się pierwsza, Roman zaś, ścigając ją oczyma, zatrzymał się i uśmiechnął... W oddalającym się powozie, młoda kobieta po chwili, instynktownie jakby, raz drugi spojrzała za siebie.
Roman i Ola, zapatrzeni, stali nieruchomo, w milczeniu. Otulony ciszą bezmiarów, tchnący spokojem idącego wieczora, zachwycał ich ten krajobraz. Spojrzyj-no, jak smacznie zajadają sobie nasi brudni włosi swoje "pranzo" rzekła nagle do męża Ola, wskazując ręką spiętrzoną u stóp ich, wśród wąskich kanałów, Wenecyę, i ścieśnione dachy jej domów, gdzie na werandach spożywano właśnie posiłek.
W tej chwili właśnie przedni dziób gondoli stuknął o marmurowe stopnie hotelowego balkonu, a w parę minut później Roman i Ola znajdowali się już w obszernym, o marmurowych ścianach i posadzce pokoju, rozbrzmiewającym w ciszy stłumionem, głuchem brzęczeniem mustyków.
Na małym stoliku przed marszałkową leżał otwarty telegram. Opiewał on zaś lakonicznie: "Przewidzenia słuszne. Ola już po ślubie z Dzierżymirskim. Przyjeżdżam. Ładyżyński." Już może pół godziny po przeczytaniu powyższej wiadomości, nieruchomo w swym fotelu siedziała pani Melania.
I pani Melania znów zadawała sobie dalej w myśli pytania... Czy Ola posiadała w duszy swej to, coby ją od popełnionego kroku wstrzymać mogło? Czy wpajano w nią te zasady młodych, takie na przykład, jakiemi ją karmiono lat temu wiele, w których pokolenie jej podobnych wyrosło?... Marszałkowa w zadumie spuściła nisko głowę. Nie, nie! odpowiadało coś skrycie na dnie jej duszy.
Patrz, dochodzi już pierwsza... Cóż to, moje życie, uważasz może, że nie po dżentlemeńsku wyglądam?... zapytał lekko. Ale gdzież tam... Cóż znowu?.. Tego myśleć się nie ośmielam roześmiała się Ola. tylko tak trochę... nie świeżo... Czekaj, przeczeszę cię, poprawimy krawat i oczyszczę... Dzierżymirski poddał się pokornie wymaganiom estetycznym żony. No, fertig!
Słowo Dnia
Inni Szukają