Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 5 lipca 2025
Kilkakrotnie usta ich złączyły się w pocałunku gorącym, długim, od którego zadrżeli oboje, z ust Romana sypały się ciche i urywane, dyszące uczuciem i namiętnością, pieszczotliwe wyrazy...
Ci zechcą w życiu, tak jak w młodości: rozkoszy, miłości, sławy ... i życie im nie odmówi: dostaną małżeństwo z przyzwyczajenia za miłość, drugorzędną restauracyę za rozkosz, kuryerkową pochwalę za sławę. Rosicki znakomitym uczonym! Dobre to kadzidło dla tłumu, który zapomni o tej sławie, jak zapomni o dźwięku nazwiska, którego nie słyszał nigdy.
Tu musimy dla wierności sprawozdawczej opisać pewien drobny i błahy incydent, który zaszedł w tym punkcie prelekcji i do którego nie przywiązujemy żadnej wagi.
Nareszcie! zamruczała kuma, zamykając drzwi na kłódkę aby go tylko dobrze po mordzie sprała i publikę zrobiła!... Nieszpory się skończyły, lecz świece przy wielkim ołtarzu gorzały wciąż, oblewając żółtym, migocącym blaskiem zczerniałe płótno, z którego bieliło się ciało Jezusa zawieszonego na krzyżu. Pomiędzy „wiernymi”, przepełniającymi lakierowane ławki, zapanował ruch i ożywienie wielkie.
Sir Henryk Baskerville słuchał uważnie, przerywając od czasu do czasu okrzykiem zdziwienia. Ha! widzę, żem otrzymał spadek, do którego przywiązana jest jakaś zemsta rzekł wreszcie, gdy opowiadanie dobiegło końca. Ma się rozumieć, słyszałem o owym psie od czasów niepamiętnych, jeszcze z ust moich nianiek. Dotychczas jednak nie przywiązywałem wagi do tej legendy.
Nagle było im gorąco i otwierały okno, ażeby w niecierpliwości swej samotni, w głodzie obcych twarzy, przynajmniej bezimienną twarz zobaczyć, do okna przyciśniętą. Wachlowały rozpalone swe policzki przed wzbierającą firankami nocą zimową odsłaniały płonące dekolty, pełne nienawiści do siebie i rywalizacji, gotowe stanąć do walki o tego pierrota, którego by ciemny powiew nocy przywiał na okno.
Pomimo jednak usiłowań zręcznych Ładyżyńskiego, stosunek Topolskiego i Oli zacieśniał się coraz bardziej; przyjaźń fermentowała już, potęgowała zaś stosunek ten przedłużana coraz bardziej nieobecność Dzierżymirskiego, od którego, po liście oznajmiającym wyjazd do Medyolanu nie było zgoła żadnej wiadomości. Był wieczór letni, kojący, cichy...
Chyba po to wspominałem jej o tem rozdrażnieniu i przygnębieniu, aby dręczyć to najszlachetniejsze i jedyne zapewne przywiązanie, którego doznałem.
Oto obraziliście ludy téj ziemi, i z oszczepami stoją czyhając na was; psy ich nawet czyhają aby z was którego rozedrzéć. Spotkałże z was kiedy kto Ostyaka, i obszedł się z nim łagodnie i po ludzku? Zaprawdę! koło psa nie przeszedł żaden, nie uderzywszy go nogą jak węża. O ludzie bez pamięci i serca!
Może to on był owym wysokim, szczupłym mężczyzną, którego widziałem w świetle księżyca na szczycie skały? Co prawda, widziałem bardzo niewyraźnie i przelotnie, lecz jestem pewien, że to nikt z okolicy, bo znam już wszystkich sąsiadów. Był wyższy od Stapletona, szczuplejszy od Franklanda. Mógłby to być Barrymore; ale pozostawiliśmy go w domu, i z pewnością nie wyszedł za nami.
Słowo Dnia
Inni Szukają